Mirosław Garlicki z Kliniki Kardiochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, który m.in. za poniżające potraktowanie go przez funkcjonariuszy CBA oraz publicznie zaprezentowane przez byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę zarzutów pod swoim adresem i - tym samym – według lekarza, przesądzenie jego winy - żądał od Polski w Strasburgu 190 tysięcy euro (plus niemal 25 tys. jako kosztów postępowania), dostanie tylko 6000 euro (i 2000 euro zwrotu kosztów).
Z wyroku, jaki zapadł przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka wynika, iż – według sędziów – trudno lekarza dłużej traktować jako ofiarę, skoro m.in. wygrał przed polskimi sądami proces z byłym ministrem, a funkcjonariuszom CBA, którzy go zatrzymywali nawet żadnego procesu nie wytoczył. To oznacza, iż nie wyczerpał tzw. drogi krajowej, wymaganej, aby móc wnieść po niej skargę do Trybunału.
Sędziowie uznali natomiast, że asesor wydający przed laty postanowienie w sprawie tymczasowego aresztowania lekarza nie ma statusu sędziego, nie ma więc w tym wypadku gwarancji jego niezależności. Zatem komentarze ministra sprawiedliwości i jego zaangażowanie w sprawę lekarza mogły mieć, zdaniem Trybunału, wpływ na orzeczenie, jakie zapadło przed polskim sądem. Właśnie dlatego niewielkie zadośćuczynienie kardiochirurg jednak od polskiego rządu otrzyma.
Przypomnijmy, iż na głośnej konferencji prasowej w lutym 2007 roku ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zasugerował, że jednym z zarzutów, jakie zostaną prawdopodobnie postawione doktorowi Mirosławowi Garlickiemu może być - obok korupcji - zabójstwo pacjenta.
W maju 2007 roku lekarz wyszedł z aresztu za kaucją w wysokości 350 tysięcy złotych, a sądy nie potwierdziły w swych kolejnych orzeczeniach, by istniało podejrzenie, że lekarz kogokolwiek zabił. Zarzucono mu natomiast błędy w sztuce lekarskiej.