Przedstawiciel rządu po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że likwidacja funduszu finansującego składki ubezpieczeniowe duchownych może się odbyć bez zawarcia umowy z Kościołem. Gabinet Donalda Tuska, chcąc uniknąć negocjacji, naraża się jednak na najpoważniejszy od lat konflikt z biskupami.
Rządowy plan ujawnił wiceminister administracji i cyfryzacji Piotr Kołodziejczyk, odpowiadając na interpelację posłanki PiS Marii Nowak. Po exposé premiera, w którym znalazła się zapowiedź likwidacji funduszu, posłanka zapytała m.in., czy szef rządu przewiduje zawarcie wcześniej dwustronnej umowy ze stroną kościelną. Argumentowała, że wymagają tego konstytucja i konkordat.
Zdaniem wiceministra Kołodziejczyka taka umowa nie jest potrzebna. Dlaczego? Z długiego wywodu wynika, że fundusz zasilany jest z pieniędzy budżetowych, które przeznaczane są na cele wskazane w innych ustawach. I że ustawa z 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych, na podstawie której fundusz finansuje ubezpieczenie duchownych, została przyjęta bez podpisania wcześniejszej dwustronnej umowy, o której mówi art. 25 konstytucji.
Z tą opinią nie zgadzają się duchowni.
– Fundusz Kościelny to nie jest wyłącznie kwestia ustaw ubezpieczeniowych, ale dotyczy relacji państwo – Kościół w kwestiach finansowych – mówi sekretarz episkopatu bp Wojciech Polak. – Jego cele daleko wykraczają poza sprawy ubezpieczeń społecznych, do których został on zredukowany w ostatnich latach, bo dotyczą edukacji, spraw charytatywnych i ochrony zabytków.