– W przypadku oświaty nie jest tak źle, nauczyciele wykazują zainteresowanie, chętnie biorą udział w szkoleniach, pytają, jak wypełniać niebieskie karty. Gorzej jest ze służbą zdrowia – ocenia Justyna Podlewska z fundacji Dzieci Niczyje.
Dlaczego niebieskie karty są tak ważne? – Ich założenie ma ciąg dalszy. Sygnał o przemocy trafia do gminy, ofierze proponuje się pomoc, w drastycznych przypadkach wszczyna się sprawę o znęcanie się nad rodziną – mówi Puchalska.
Mirosława Kątna, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka, uważa, że pracownicy socjalni czy nauczyciele coraz częściej angażują się w zwalczanie przemocy w rodzinie i w wypełnianie kart, a znowelizowana w 2010 r. ustawa spełnia swoją rolę. – W gminach powstały interdyscyplinarne zespoły zajmujące się ofiarami przemocy, są programy przeciwdziałania przemocy, prowadzone jest poradnictwo dla ofiar i ośrodki wsparcia.
Monitoring obok karty
Taki zespół działa m.in. w MOPS w Toruniu. Do konkretnych przypadków powołuje się grupy robocze składające się m.in. z policjanta, kuratora, pracownika socjalnego, nauczyciela, lekarza i decyduje, jak pomóc dotkniętej przemocą rodzinie. W końcu roku przeprowadzili szkolenia dla pedagogów, więc spodziewają się, że kart od nauczycieli przybędzie.
Pracownikom socjalnym podoba się pomysł monitoringu dzieci, jaki chce wprowadzić resort pracy. – System niebieskich kart sprawdza się w małych gminach, gdzie wszyscy się znają. Jednak w dużych miastach, gdzie jest problem zwłaszcza „wędrujących rodzin", które zmieniają miejsce zamieszkania i uciekają przed pracownikami socjalnymi i kuratorami, taki monitoring byłby pomocy – mówi pracownik jednego z ośrodków pomocy w Warszawie.
Ministerstwo Pracy na kanwie dramatycznej sprawy małego Szymona, którego nieobecności nikt nie zauważył przez dwa lata, a jego matka, gdy chłopiec już nie żył, wciąż pobierała na niego zasiłek z pomocy społecznej, wróciło do pomysłu uruchomienia centralnego systemu monitorowania losów dziecka. Do ogólnopolskiego rejestru trafiałyby informacje dotyczące dzieci z rodzin „wątpliwych". Wpisywane byłyby tam przez te same osoby i instytucje, które dziś mogą zakładać niebieskie 0karty. Różnica polegałaby na tym, że zawarte w centralnym spisie byłyby dostępne z każdego miejsca w kraju.