Dwaj policjanci z Płocka Remigiusz M. oraz Krzysztof L. odpowiadali przed sądem za niedopełnienie obowiązków służbowych. Chodziło m.in. o zaniedbania, w tym o to, że w lipcu 2003 r. w Warszawie nienależycie zabezpieczyli miejsce przekazania okupu porywaczom Krzysztofa Olewnika. Obu funkcjonariuszom śledczy zarzucili, że przedwcześnie i bezzasadnie odstąpili od obserwacji miejsca przekazania okupu, a później nie przeprowadzili natychmiastowych jego oględzin, co mogło doprowadzić do utraty śladów kryminalistycznych.
Śledczy wysuwali też zarzuty wobec policjantów, że zbyt pochopnie zniszczyli nagrania rozmów telefonicznych wykonanych z podsłuchów założonych w czasie śledztwa. Były to rozmowy ze sprawcami porwania prowadzone przez rodzinę Olewników oraz ówczesnego przyjaciela Krzysztofa Olewnika - Jacka K., któremu w innym śledztwie
Prokuratorzy twierdzili też, że byli policjanci nie przesłuchali osoby mogącej pomóc sporządzić portret pamięciowy szefa grupy porywaczy - Wojciecha Franiewskiego, który kupił telefon komórkowy służący porywaczom do kontaktu z rodziną Olewników.
Zdaniem śledczych policjanci mieli też zbyt późno i niedokładnie zbadać połączenia telefoniczne wykonane w lipcu 2003 r. z aparatu używanego przez porywaczy do kontaktu z rodziną Olewników. Według śledczych, rzetelnie przeprowadzona analiza, mogła doprowadzić policję m.in. do Franiewskiego.
Proces byłych policjantów zaczął się w maju. Remigiusz M. i Maciej L. nie przyznali się do winy. Przed płockim sądem okręgowym 38 rozpraw. We wtorek obaj policjanci zostali uniewinnieni. Sąd uznał m.in., iż nie ulega wątpliwości, że gospodarzem postępowania w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika był prokuratur i to na nim spoczywała odpowiedzialność za dynamikę i kierunek śledztwa. Według sądu, obowiązkiem prokuratora było czuwanie nad prawidłowym przebiegiem postępowania.