Korespondencja z Brukseli
Herman Van Rompuy, belgijski mistrz kompromisów i wielbiciel haiku, kończy w tym tygodniu swoje dwie kadencje na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Miał być sekretarzem państw członkowskich, a stał się jednym z czołowych polityków, którzy zapobiegli rozpadowi strefy euro.
– Ma pan charyzmę mokrego mopa i urzędniczyny z banku – tak obrażał Van Rompuya brytyjski eurosceptyk Nigel Farage w lutym 2010 roku, trzy miesiące po rozpoczęciu przez Belga kadencji na stanowisku pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej.
– Nie rozumiem, o co mu chodziło. Jeśli nie chcemy, żeby UE była organizmem państwowym, to nie możemy wymagać, żeby na czele rady stał charyzmatyczny przywódca – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Konrad Szymański, polityk PiS, w latach 2004–2014 poseł do Parlamentu Europejskiego. Według niego Van Rompuy miał jednak cichą charyzmę i zaskoczył wiele osób. Za jego główną zasługę należy uznać fakt, że strefa euro ciągle istnieje. Jest to nie tylko zasługa Belga, ale niewątpliwie jego wytrenowana przez dziesięciolecia w trudnej krajowej polityce sztuka budowania kompromisów przydała się w czasach wielkiego kryzysu w strefie wspólnej waluty. – On lał oliwę na wzburzone wody. Nie był może wizjonerem, ale zachował spoistość Unii, dbał o zachowanie spokoju i o pogodzenie Północy z Południem – ocenia Szymański.
Van Rompuy został wybrany na pierwszego przewodniczącego Rady Europejskiej w listopadzie 2009 roku. Miał być sekretarzem państw członkowskich. Kimś bez własnej inicjatywy, bez wizji, protokołującym po prostu życzenia poszczególnych przywódców. Bardzo szybko jednak kryzysowa rzeczywistość, groźba bankructwa Grecji i kolejnych członków strefy euro zmusiła go do szybkiego działania. Był pośrednikiem między Grekami czy Portugalczykami, którzy walczyli o przeżycie, a Niemcami, którzy bezwzględnie żądali cięć budżetowych. Van Rompuy odegrał kluczową rolę w pisaniu całej pokryzysowej legislacji, której celem było zwiększenie dyscypliny budżetowej, ale także jednoczenie rynków finansowych poprzez tworzenie unii bankowej.