Rzeczpospolita: Dziś mija dziesiąta rocznica pokonania arcymistrza szachowego Garriego Kasparowa przez komputer Deep Blue. Czy pan, wytrawny szachista, uważa, że to był przełom w historii tej gry?
Janusz Korwin-Mikke: Programy szachowe wygrywają tylko jeśli mają wystarczająco silny komputer do dyspozycji. Gdyby ten komputer był jeszcze mocniejszy, to na pewno wygrywałby dość regularnie. Problem polega jednak na tym, że komputer w ogóle nie myśli jak człowiek, tylko w sposób matematyczny analizuje miliony możliwości posunięć i na tej podstawie wykonuje kolejne ruchy.
Czyli pełna automatyzacja?
Nie do końca. Istnieją trzy fazy gry w szachy. W pierwszej fazie komputer wykonuje ruchy automatycznie, biorąc je z ogromnej bazy otwarć i analizując, po którym z nich ma największą procentową szansę na wygraną. Druga faza to gra środkowa, kiedy maszyna "wycenia" pozycję, biorąc pod uwagę wiele rzeczy, np. ile pól przeciwnika mają pod kontrolą figury, ile z nich jest zaszachowanych. To w tej fazie może wyjść komputerowi, że ma świetną pozycję, podczas gdy w rzeczywistości ma lepszy ruch, którego nie dostrzeże. Dlatego człowiek niekiedy wygrywa i nadal będzie wygrywał z komputerem.
Potem przychodzi końcówka partii, w której komputer stara się przewidzieć wszystkie ruchy aż do zadania mata. Wtedy już musi wygrać, jeżeli ma bardziej korzystną pozycję, bo maszyna nie popełnia błędów.