Czy tęsknimy a Peerelem

Co to właściwie było, ten Peerel? Straszny czas radzieckiej dominacji, braku wolności, prześladowań i octu na półkach? A może epoka wczasów pracowniczych, kobiet na traktorach, bezpłatnej edukacji i pewnej pensji?

Publikacja: 12.01.2013 00:01

Czy tęsknimy a Peerelem

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Dziś, w drugiej dekadzie XXI wieku mamy w sklepach wędliny "jak za Gierka", jeszcze w 2008 roku w badaniach CBOS Gierek zyskiwał aż 55 procent ocen pozytywnych, a SLD chce roku Gierka. Peerel jest wciąż obecny w naszym życiu.

Nostalgia?

Według badań CBOS z września 2012 roku, 59 proc. Polaków, którzy w 1980 roku mieli co najmniej 17 lat, uważa, że ani nie straciło, ani nie zyskało na zmianach ustrojowych po 1980 r.  Zdecydowane korzyści ze zmian deklaruje 19 proc.

26 procent spośród badanych wybrałoby życie w PRL. Byliby osamotnieni, bo aż 65 procent opowiedziało się za życiem w czasach obecnych. (Badanie CBOS w ramach projektu "Świadomość wielkiej zmiany: społeczna percepcja roli "Solidarności" w upadku komunizmu w Polsce" w dniach 24 maja - 10 czerwca 2012 r. na liczącej 982 osoby reprezentatywnej próbie losowej mieszkańców Polski mających 49 i więcej lat.)

Starsze badania CBOS, z września 2009 roku wskazują jednak, że Polacy są bardzo podzieleni w kwestii oceny PRL: 44 procent badanych ten czas w historii Polski oceniło pozytywnie, 43 procent - negatywnie. W stosunku do poprzednich badań na ten temat, z 2000 r., liczba admiratorów PRL nie zmieniła się, natomiast spadła liczba krytyków - z 47 procent w 2000 roku do 43 w 2009.

W grupie badanych do 34 lat 24 procent miało wówczas pozytywną opinię o PRL, 45 procent - negatywną, a 31 nie miało zdania. Wśród starszych respondentów (35 lat i więcej) PRL chwali 54 procent, 42 procent - ocenia ten czas źle, a 4 procent nie ma zdania.

Łyżka na łańcuchu, czyli odchodzący barów czar

W słynnej scenie z "Misia" Stanisława Barei bar mleczny jawi się jak Magdy Gessler sen z piekła rodem :

Kolejki, kapryśna i opryskliwa obsługa, miska przykręcona do stołu i przecierana brudną ścierą po kolejnym kliencie - tak wyglądał przerysowany obrazek czegoś, co współczesny młody Polak zna już niemal tylko z opowieści rodziców. No, chyba że jest studentem w dużym mieście, który ma się sam wyżywić.

Dwadzieścia lat temu zgłodniały żak mógł zaspokoić głód w jednym z dziesiątków barów mlecznych. Dziś na mapie Warszawy pozostało ich zaledwie kilka, ale walka o poszczególne lokale wskazuje, jak ważną odgrywały rolę. Bitwa o Bar Uniwersytecki, czule zwany "Karaluchem", skończyła się klęską (zamknięto go w 2009 roku).

"Bar Uniwersytecki" zwany Karaluchem, 1990 r., fot. Jakub Ostałowski

Ale już Bar Prasowy na Marszałkowskiej zwycięsko wyszedł z walki o swoje istnienie. Funkcjonował przez kilkadziesiąt lat. Dopiero w 2011 roku dotychczasowa ajentka poddała się i zrezygnowała z prowadzenia taniej jadłodajni. Władze Śródmieścia chciały wynająć lokal na 10 lat w przetargu, to jednak nie spodobało się grupie aktywistów. Włamali się do nieczynnego już "Prasowego", zaczęli gotować i wydawać tanie posiłki. Opór mieszkańców spowodował, że gmina ogłosiła konkurs profilowany na wynajęcie lokalu. W efekcie restaurator Krzysztof Hagemajer na początku tego roku ma otworzyć w tym miejscu bar mleczny na miarę - jak twierdzi - XXI wieku.

"Bar Prasowy", 2011, fot. Kuba Kamiński

Wielbiciele barowych leniwych i klusek śląskich mają jeszcze szanse ich spróbować. Ale lepiej niech się pośpieszą, nie wiadomo, jak długo te archaizmy wytrwają w Warszawie. Polecam "Biedronkę" na Grójeckiej - tam w moich czasach studencka brać wyskakiwała między wykładami na sensowny i pożywny posiłek. O dziwo, nie pamiętam, by ktoś z nas źle się po nim poczuł.

Wąsy i trwała, czyli powrót do tamtych lat

Puste półki w sklepach, butelki z mlekiem pod drzwiami, kolejki po papier toaletowy. Upokorzenie związane z trudnościami w kupnie jakichkolwiek środków higienicznych. Stan euforii, kiedy opuszczało się księgarnię dzierżąc wyczekany, wytęskniony i wreszcie upolowany pięcioksiąg Stachury. Podobne uczucie, gdy w naszych rękach znalazł się wystany w kolejce szampon czy dezodorant, o papierze toaletowym nie wspominając. Ci, którzy to przeżyli, dostają dreszczy na samo wspomnienie. A ci, którzy tego pamiętać nie mogą... koniecznie chcą to przeżyć i poddają się eksperymentowi życia w realnym socjalizmie.

Podjęło się tego dwoje dziennikarzy. Izabela Meyza i Witold Szabłowski postanowili na pół roku przenieść się w realia lat 1981/82. Przeprowadzili się do bloku z wielkiej płyty, do mieszkania, w którym mebli nie zmieniano od 30 lat, wyposażyli je w gadżety z tamtych lat wyszperane na strychach i w piwnicach rodziny i znajomych, a dziecko wyposażyli w  zabawki z czasów stanu wojennego. Zrezygnowali z komórek i Internetu, a po Warszawie jeździli fiatem 126 - obiektem marzeń ówczesnego statystycznego Polaka.

Posłuchaj, co Izabela Meyza i Witold Szabłowski mówią o eksperymencie:

źródło: youtube, Wydawnictwo Znak

O tym, jak sobie poradzili w tym dziwnym świecie, napisali książkę ("Nasz mały PRL. Pół roku w M-3 z trwałą, wąsami i maluchem", Wydawnictwo Znak, 2012). O życiu w świecie bez bankomatów, pizzy na telefon, komputerów, prywatnej służby zdrowia i wielu innych ułatwień.

Przeżyli? Przeżyli. Dla tych, którzy Peerelu nie pamiętają, bo nie mogą, podróż z Meyzą i Szabłowskim będzie może przygodą na miarę eskapady na Mount Everest zimą - w ich relacji tamto życie wydaje się równie ekstremalne. Ci, którzy naprawdę to wszystko przeżyli - albo się wzruszą, wspominając własne przeżycia, albo tylko wzruszą ramionami - przecież to tylko podróbka...

Pamiętać o Peerelu

Ponieważ wciąż jeszcze znaczący procent żyjących Polaków pamięta czasy Peerelu, od czasu do czasu rodzi się pomysł, by ten okres historii Polski uwiecznić w murach poświęconego mu muzeum. Czy to dla zachowania wspomnień, czy to ku przestrodze.

Jedno z Muzeów PRL, w podkrakowskiej Nowej Hucie, to krakowski oddział Muzeum Historii Polski w Warszawie. Placówka powołana została do życia w kwietniu 2008 roku z inicjatywy Krystyny Zachwatowicz -  aktorki, reżyserki,  scenografki i Przewodniczącej Rady Programowej Muzeum PRL-u, oraz jej męża, Andrzeja Wajdy.

Jak zapowiadają pomysłodawcy muzeum na jego stronie internetowej, ma ono zajmować powierzchnię ok. 3 tys. m. kw. i ma być jednym z najnowocześniejszych multimedialnych muzeów poświęconych dziejom Polski w latach 1944-1989. "Opowieść o PRL-u ma służyć pamięci i być przestrogą przed totalitaryzmem i zniewoleniem" - czytamy na stronie.

Inne Muzeum PRL  założyła Fundacja Minionej Epoki w Rudzie Śląskiej. Twórcy deklarują: "Wierzymy, że powyższe przedsięwzięcie, przypomni iż czasy, które z perspektywy XXI w. odznaczają się, głównie w filmach z tamtej epoki, groteskowym obrazem, niosły za sobą również brzemię ucisku i represji. Pragniemy, by młodzi Polacy poznawali prawdę o ówczesnych zdarzeniach, sposobie życia, poznali warunki w jakich dorastali ich rodzice, a starsza część społeczeństwa przypomniała sobie czasy swej młodości."

Niestety, muzea PRL szczęścia nie mają. To w Nowej Hucie nie ma stałej ekspozycji, a to w Rudzie - jest sezonowe. Niedawno ogłosiło przerwę zimową i zapowiedziało wznowienie działalności od 1 maja 2013.

Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej - sprawdź, czy warto je zwiedzić:

źródło: youtube

Dziś, w drugiej dekadzie XXI wieku mamy w sklepach wędliny "jak za Gierka", jeszcze w 2008 roku w badaniach CBOS Gierek zyskiwał aż 55 procent ocen pozytywnych, a SLD chce roku Gierka. Peerel jest wciąż obecny w naszym życiu.

Nostalgia?

Pozostało 97% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo