Tekst z archiwum tygodnika Uważam Rze
Na przełomie lipca i sierpnia 1955 r. Warszawa tętniła muzyką i tańcem i zadziwiała niespotykaną po wojnie ferią barw. Jacek Kuroń w książce „PRL dla początkujących" wspominał, że światowy festiwal młodzieży i studentów gwałtownie otworzył Polskę na Zachód: „Może nie na kapitalistyczny Zachód – bo przyjechała młodzież postępowa, czyli komunistyczna, socjalistyczna, prosowiecka – ale na zachodni styl życia. Przyjechali ze świata kolorowi młodzi ludzie, którzy tańczyli, śmiali się, byli gotowi dyskutować na każdy temat, nie bali się żadnych tabu. Dla rewolucji kulturalnej Festiwal Młodzieży miał takie znaczenie jak rewelacje Światły dla rewolucji politycznej. Ujawnił całe zakłamanie i fałsz tego stylu życia, który był lansowany jako postępowy. Okazało się, że można być postępowym, a jednocześnie cieszyć się życiem, nosić kolorowe ubrania, słuchać jazzu, bawić się i kochać".
Do przyjazdu 26 tys. gości ze 114 krajów przygotowania trwały blisko rok. Aby wszystkich przenocować, nie wystarczyły bursy i akademiki – potrzebne było zmontowanie miasteczek namiotowych na Bielanach, Rakowcu i Grochowie.
Większość z imprez festiwalu była biletowana i nie każdy mógł wziąć w nich udział. Trzeba było zdobyć dobre wyniki we „współzawodnictwie o prawo do udziału w Festiwalu". Jeszcze pod koniec maja tygodnik „Po prostu" apelował: „Studenci! Wzmożonym wysiłkiem w nauce uczcimy V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów!". Redakcja „Sztandaru Młodych" uruchomiła specjalny numer telefoniczny, pod który dzwonili przedstawiciele komórek ZMP z całej Polski i meldowali o zobowiązaniach festiwalowych: że żniwa zaczną się trzy dni wcześniej niż w poprzednim roku albo że zostanie wyprodukowane 10 tys. m tkaniny ponad plan.
Jak mówiła podczas ceremonii otwarcia festiwalu na Stadionie Dziesięciolecia przewodnicząca ZMP Helena Jaworska, „dzielnie walczyli młodzi robotnicy o to, by dać narodowi więcej węgla, stali, maszyn, materiałów włókienniczych, obuwia".