O tym, jak wiele się w ciągu ostatnich lat w polskiej rzeczywistości się zmieniło, świadczy fakt, że wczoraj wieczorem zobaczyliśmy „TW »Bolka«” – choć Lech Wałęsa już nie mówił o hańbie, ale zagroził TVP, że po projekcji zażąda 20 mln złotych odszkodowania.
Bohaterem obu filmów jest Lech Wałęsa jako agent Służby Bezpieczeństwa. O ile jednak „Plusy” były samodzielnym reportażem historycznym, o tyle „TW »Bolka«” należy traktować jedynie jako glossę do poświęconej Wałęsie książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, mającej się ukazać za parę dni, a której fragmenty drukuje od trzech dni „Rzeczpospolita”. Historycy IPN są zresztą przewodnikami autorów filmu po świecie archiwów SB. Pokazują, jak prowadzili kwerendę, jak trafiali w kolejnych teczkach miejsca po niechlujnie wyrwanych kartkach z raportami TW „Bolka” i jak odnajdywali dokumenty przeoczone przez tych, którzy starali się zniszczyć wszelkie ślady po kontaktach młodego Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Autorzy filmu bardziej szczegółowo zarysowali jeden z wielu wątków, które zbadali Cenckiewicz i Gontarczyk w swojej książce. Dotarli do kolegi Lecha Wałęsy Józefa Szylera, jednego z organizatorów protestów w Stoczni Gdańskiej im. Lenina w roku 1970, na którego donosił TW „Bolek”. Szyler nie ma wątpliwości, że tym donosicielem Służby Bezpieczeństwa był Wałęsa – przypomina sobie, że tylko jemu opowiedział o konieczności zorganizowania w stoczni opozycyjnej grupy specjalnej, o której informacje znalazły się potem w raporcie „Bolka”. A skutkiem było wpisanie Józefa Szylera przez SB na listę pracowników do zwolnienia.
Cenckiewicz i Gontarczyk zbijają w filmie powtarzaną wielokrotnie przez Lecha Wałęsę tezę, że „Bolków” było kilkudziesięciu. Po przejrzeniu kilkudziesięciu tysięcy stron dokumentów znaleźli tylko jednego TW o tym pseudonimie, który pracował w Stoczni Gdańskiej. Fakt, że Wałęsa był na początku lat 70. agentem SB, potwierdził realizatorom filmu także jeden z esbeków, którzy prowadzili teczkę „Bolka”. Esbek Janusz Stachowiak zadaje w filmie „TW »Bolek«” retoryczne pytanie, dlaczego w roku 1970 miałby fabrykować nieprawdziwe materiały kompromitujące Wałęsę, skoro przyszły lider „S” i prezydent był wtedy nikim. Rekonstruuje wydarzenia sprzed niemal 40 lat i wspomina, że Lech Wałęsa, który jako stoczniowiec zarabiał nie więcej niż tysiąc złotych, oprócz tego dostawał dwukrotnie więcej jako zapłatę za raporty dla SB.
Cenckiewicz i Gontarczyk w jednym z kadrów filmu idą na tle ogromnego napisu „Gdansk Lech Walesa Airport”. To scena symboliczna, bo zarówno historycy IPN, jak i twórcy filmu „TW »Bolek«”, odkrywając niemiłe Wałęsie i dużej części solidarnościowych elit karty historii, rzucili wyzwanie prawdziwej potędze. Podczas dyskusji po filmie senator Zbigniew Romaszewski nie zaprzeczał, że Lech Wałęsa był liderem opozycji i jej sztandarem. Ale – dodał – „na sztandarze pojawiła się plama”.