Zdrajca w szeregach CBA

Jeden z kluczowych niegdyś oficerów Centralnego Biura Antykorupcyjnego miał brać łapówki od biznesmenów, a może nawet dekonspirować agentów tej służby

Aktualizacja: 22.04.2009 16:47 Publikacja: 22.04.2009 04:41

Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego podczas jednej z akcji

Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego podczas jednej z akcji

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Jak ustaliliśmy, Maciej D. został aresztowany już pół roku temu. Centralne Biuro Antykorupcyjne do dziś tego nie ujawniło.

– Nie chwaliliśmy się tym, bo to jednak zdrada. W całej historii pocieszające jest, że sami ją wykryliśmy – opowiada „Rz” jeden z oficerów CBA.

Maciej D. był jednym z założycieli CBA. Kiedy za czasów rządów PiS w Kancelarii Premiera powołano zespół, który przygotowywał powstanie nowej instytucji zwalczającej korupcję, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oddelegowała do niego właśnie Macieja D.

Po powołaniu w 2006 r. CBA był jednym z pierwszych 20 ludzi, którzy znaleźli zatrudnienie w centrali nowej służby. Został wicedyrektorem kluczowego zarządu operacyjno-śledczego, który nadzoruje wszystkie najważniejsze śledztwa.

Niebawem inspektorat wewnętrzny, który kontroluje uczciwość funkcjonariuszy, zaczął otrzymywać informacje, że Maciej D. utrzymuje podejrzane kontakty z biznesmenami i może wynosić informacje na zewnątrz, a nawet ujawniać tożsamość agentów CBA.

Twardych dowodów nie było, ale szef CBA Mariusz Kamiński przeniósł D. na stanowisko naczelnika ds. współpracy międzynarodowej, gdzie był odcięty od informacji o najważniejszych śledztwach.

Podejrzeń przybywało, więc szefowie CBA chcieli zbadać D. na wariografie. Ten odmówił i poprosił o przeniesienie do delegatury w Rzeszowie.

Tam został szeregowym funkcjonariuszem. Na Podkarpaciu zajmował się śledztwem dotyczącym korumpowania lokalnej elity przez jednego z przedsiębiorców. Inspektorat wewnętrzny podejrzewał tymczasem, że D. sam brał łapówki od biznesmenów, z którymi nawiązał lub odnowił kontakty (część znał wcześniej, bo jego rodzina pochodzi z tych stron). – Chwalił się też, że zna prezydenta Lecha Kaczyńskiego i może wiele załatwić – ujawnia nam rozmówca z CBA.

Od degradacji Maciej D. miał już świadomość, że nie cieszy się zaufaniem zwierzchników. W czerwcu 2007 r. poszedł na zwolnienie lekarskie, a w październiku zwolnił się ze służby.

Rok później inspektorat wewnętrzny uznał, że ma już wystarczające dowody przeciwko D. Dawni koledzy z CBA zatrzymali go w listopadzie 2008 r.

– Jeden z naszych byłych funkcjonariuszy został zatrzymany – potwierdza rzecznik CBA Temistokles Brodowski.

Sąd aresztował D. na trzy miesiące (dziś jest już na wolności). – Ciążą na nim cztery zarzuty: przyjęcia korzyści majątkowej, przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków oraz powoływania się na wpływy – mówi „Rz” rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej Mateusz Martyniuk. D. miał przyjąć co najmniej 18 tys. zł łapówki, laptop oraz telefon komórkowy.

Kraj
LOT za rządów PiS popłynął na Uzbekistanie. W tle afera wizowa i lobbing
Kraj
Morawiecki o Brzosce, Tusku i ostrym wpisie Janusza Kowalskiego. "Niech mnie pan nie rozśmiesza"
Kraj
Krystyna Piórkowska złowiła kolejnego polonika
Kraj
Nie pokażesz prawa jazdy, nie kupisz paliwa. Pomysł KO na poprawę bezpieczeństwa
Kraj
Pożar hali w Gdańsku. Co wiadomo o przyczynach?