Dwa artykuły o rzekomej wizycie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego na imieninowym przyjęciu u oskarżonego o korupcję byłego senatora Henryka Stokłosy na początku roku opublikował tygodnik „Nie”. Minister miał wręczyć solenizantowi prezent, a w zamian przyjąć wędliny.
Współautorem tekstów był piszący pod pseudonimem Marek Paprykarz – jak ustaliła „Rz”– ówczesny pracownik należącego do Stokłosów „Tygodnika Nowego”.
Okazało się, że informacja była zmyślona, a do wizyty nie doszło. „Nie” doniosło na Paprykarza do prokuratury: redakcja informowała, że podał fałszywe dowody i chciał wyłudzić pieniądze. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa.
– Bez wątpienia spreparował dowody, wziął od „Nie” pieniądze za artykuł i pomówił Ćwiąkalskiego, ale do przestępstwa, które musielibyśmy ścigać, nie doszło – mówi Paweł Ziętkiewicz z Prokuratury Rejonowej w Chodzieży.
Zdaniem śledczych dziennikarza trudno oskarżyć o wyłudzenie pieniędzy od tygodnika. – To nie chęć zarobku była motorem jego działania. Celem było oczernienie ministra – uważa Ziętkiewicz. Według śledczych nie można jednak udowodnić, że Paprykarz chciał narazić Ćwiąkalskiego na postępowanie karne. Zaznaczają, że jeśli były minister czuje się poszkodowany – może wystąpić przeciw dziennikarzowi z prywatnym aktem oskarżenia.