Kilka dni temu "Super Express" ujawnił, że od 13 lat właśnie w tej willi należącej do Roglera za darmo mieszkają Grasiowie. "SE" wyliczył, że gdyby chcieli wynająć takie lokum, musieliby płacić miesięcznie ok. 5 tys. zł.
Graś tłumaczył, że w 1996 roku (gdy Rogler odkupił od niego udziały Agemarku) zawarł z niemieckim biznesmenem umowę o świadczeniu wzajemnym, na mocy której opiekuje się domem w zamian za możliwość nieodpłatnego zamieszkiwania.
Według Ludwika Dorna, posła niezrzeszonego, Graś powinien wpisać ten fakt w oświadczeniu majątkowym i w rejestrze korzyści, a także zapłacić od tego podatek. – Jeśli oszczędza w skali roku kilkadziesiąt tysięcy złotych za bezpłatny wynajem, czyni go to beneficjentem tej nieekwiwalentnej umowy. Pan Graś nie dopełnił obowiązku umieszczenia informacji o wspomnianej korzyści - mówi Dorn, który poprosił marszałka Sejmu o skierowanie tej sprawy do Komisji Etyki Poselskiej. Żąda też, aby premier wyciągnął wobec swojego rzecznika konsekwencje służbowe.
Jak ustaliła "Rz", także w dokumentach sądowych Grasiowie nie podają, że mieszkają w willi w Zabierzowie. Według akt sądowych Paweł Graś jest zameldowany w Kętach (u swojej matki), jego żona Dagmara Graś – w Oświęcimiu (również u matki).
– Nie znalazłem w oświadczeniach majątkowych rubryki o świadczeniach wzajemnych – mówi Paweł Graś. – Być może byłaby to informacja istotna, gdyby Paul Rogler prowadził na polskim rynku aktywną działalność gospodarczą, startował w przetargach prywatyzacjach itp. Nic takiego nie ma i nie miało miejsca – zaznacza.
Dodaje też, że mieszka w części willi "na podstawie umowy o świadczeniach wzajemnych z 1996 r., a więc na długo przed tym zanim został posłem".