Reklama

Szara eminencja Sejmu. Kim jest myśliwy, któremu ufają wszyscy marszałkowie?

Włodzimierz Czarzasty nadzór nad najważniejszymi sprawami w Sejmie powierzył Dariuszowi Salamończykowi, z którego usług korzystało już... 14 poprzednich marszałków. Jak to możliwe, że tak duże znaczenie w parlamencie odgrywa osoba, o której nie ma nawet notki w Wikipedii?

Publikacja: 05.12.2025 04:30

Dariusz Salamończyk i Włodzimierz Czarzasty

Dariusz Salamończyk i Włodzimierz Czarzasty

Foto: PAP/Paweł Supernak

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jaką rolę pełni Dariusz Salamończyk w Sejmie i dlaczego jego obecność jest kluczowa?
  • Dlaczego Dariusz Salamończyk jest osobą zaufaną dla kolejnych marszałków Sejmu?
  • Jakie biura i zadania są nadzorowane przez Dariusza Salamończyka w Kancelarii Sejmu?
  • Jak wygląda kariera zawodowa i droga do obecnej pozycji Dariusza Salamończyka?
  • W jaki sposób pasja do myślistwa wpływa na życie prywatne Dariusza Salamończyka?

– W Sejmie ma pseudonim „Pleban”, jednak to nic złośliwego. Bierze się to z jego postury, spokoju i powagi. Prawdziwy proboszcz, któremu nikt nie podskoczy – mówi „Rzeczpospolitej” jeden z sejmowych urzędników o Dariuszu Salamończyku, którego w połowie listopada nowy marszałek Włodzimierz Czarzasty z Lewicy wyznaczył na zastępcę szefa Kancelarii Sejmu.

Reklama
Reklama

Czarzasty przedstawił wówczas skład całego kierownictwa swojej kancelarii i nie obyło się bez zaskoczeń. Największą uwagę mediów przyciągnęło nazwisko Marka Siwca, byłego członka PZPR i byłego ministra w kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego, znanego z całowania ziemi kaliskiej, który został szefem Kancelarii Sejmu. Jako niespodziankę komentowano też wyznaczenie na jednego z wiceszefów kancelarii Jerzego Woźniaka, wiceprezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Opolu oraz byłego wiceprezydenta Katowic. Nominacja dla Dariusza Salamończyka przeszła bez większego echa. Co może zaskakiwać, bo w sejmowej układance odgrywa wyjątkową rolę.

Podlegają mu najbardziej kluczowe i newralgiczne dla Sejmu biura: Biuro Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji, Biuro Legislacyjne, Biuro Komisji Sejmowych i Biuro Obsługi Posłów. A także jedno, które Salamończyk darzy szczególną atencją: Sekretariat Posiedzeń Sejmu.

Reklama
Reklama

Ten ostatni zapewnia obsługę techniczną posiedzeń, a praca w nim jest najbardziej nerwowa. Powodem jest to, że znajduje się na końcu przewodu pokarmowego sejmowej legislacji. O ile inne biura na przeżuwanie i trawienie aktów prawnych mają więcej czasu, Sekretariat Posiedzeń musi wydalać je z siebie błyskawicznie, w ścisłych ramach czasowych.

Czytaj więcej

Kpił z Jana Pawła II, został prawą ręką marszałka. Co oznacza reaktywacja Siwca

Dariusz Salamończyk jest byłym dyrektorem sekretariatu, a na sali sejmowej występuje właśnie jako ekspert od procedur. Siedzi tuż obok marszałka i udziela mu na bieżąco porad, co jest pomocne zwłaszcza w przypadku nietypowych, nerwowych sytuacji na sali posiedzeń – najczęściej podczas głosowań i wniosków formalnych.

Zaś Włodzimierz Czarzasty jest już piętnastym z rzędu marszałkiem, któremu Salamończyk pomaga w prowadzeniu obrad. Licznik sam w sobie może wydawać się niewiarygodny, jednak po doliczeniu wicemarszałków wzrasta do kilkudziesięciu. Oznacza to, że niezależnie, czy Sejmem rządzi AWS, SLD, PiS, PO, Polska 2050 czy Lewica – każdy marszałek godzi się na to, by wciąż ten sam urzędnik szeptał mu do ucha, co ma robić. Choć sformułowanie „godzi się” nie jest tu najtrafniejsze. Każdy kolejny marszałek po prostu sam składa mu taką propozycję.

Dariusz Salamończyk nazywany jest dzieckiem Kancelarii Sejmu, bo pracuje w niej od dekad 

Kim jest Dariusz Salamończyk? Z wykształcenia jest prawnikiem po aplikacji sądowej z tytułem radcy prawnego. Po studiach pracował w sądzie, próbował też dostać się do pracy w sektorze bankowym, a gdy mu się to nie udało, trochę przypadkiem w 1991 r. trafił do Kancelarii Sejmu.

– Można nazwać go dzieckiem kancelaryjnym, bo przeszedł tu wszystkie szczeble kariery. Mamy tutaj kilku dyrektorów z podobnym dossier, ku chwale tego urzędu – słyszymy od jednego z urzędników Kancelarii Sejmu.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Włodzimierz Czarzasty przedstawił skład Kancelarii. I zakazał sprzedaży alkoholu w Sejmie

Salamończyk karierę zaczął jako starszy referent w Biurze Legislacyjnym, gdzie przepracował prawie dziewięć lat. W 1999 r. dostał propozycję przejścia do Sekretariatu Posiedzeń na stanowisko wicedyrektora. Nigdy nie krył, że tej pracy się obawiał, bo na sali każde potknięcie widać od razu, więc trzeba przewidzieć wszystko parę ruchów naprzód.

Szefem kancelarii była wówczas jedna z sejmowych legend, Maciej Graniecki, a marszałkiem – Maciej Płażyński z AWS. I był on pierwszym marszałkiem, obok którego zasiadł Salamończyk na sali obrad, choć jeszcze nie w honorowym miejscu tuż przy jego fotelu. Tamto zajmował wówczas ówczesny dyrektor Sekretariatu Posiedzeń Lech Czapla.

Salamończyk zaczął doradzać marszałkom w czasach, gdy nie istniały jeszcze takie partie, jak PO albo PiS

Z czasem Czapla awansował na szefa kancelarii, a Salamończyk – na dyrektora sekretariatu. Po przejęciu władzy przez PiS Czapla został odwołany, w jego miejsce szefem Kancelarii Sejmu została partyjna nominatka Agnieszka Kaczmarska, a jej zastępcą – Dariusz Salamończyk, który wówczas po raz pierwszy zasiadł na sali obrad tuż obok marszałka.

I zajmuje to miejsce do dziś. Choć w 2023 r. władzą w Polsce wymieniły się dwa silnie zwalczające się obozy, na wiceszefa Kancelarii powoływali go zarówno Marek Kuchciński i Elżbieta Witek z PiS, jak i Szymon Hołownia z Polski 2050 i, teraz, Włodzimierz Czarzasty z Lewicy.

Reklama
Reklama

Dariusz Salamończyk w relacjach z marszałkami bywa bardzo stanowczy 

A o tym, jak dużym zaufaniem marszałkowie darzą Salamończyka, świadczą nieliczne obrazki z jego pracy, które przenikają do mediów. Najbardziej znana sytuacja miała miejsce w 2019 r., gdy w Sejmie trwało nocne głosowanie nad wyborem członków KRS. W pewnym momencie do marszałek Elżbiety Witek podeszła jedna z posłanek PiS, prawdopodobnie Joanna Borowiak, która rzuciła: – Trzeba anulować, bo przegramy.

Czytaj więcej

Wiceszef Kancelarii Sejmu: Pani marszałek, tak nie można

Witek zaproponowała reasumpcję, ale wówczas, przy wciąż włączonych mikrofonach, wtrącił się Salamończyk. – Nie, nie, nie, musi być wniosek. To nie można tak. Pani marszałek, ja traktuję, że wszyscy posłowie zagłosowali – powiedział. I zgodnie z jego sugestią, Witek, zamiast reasumpcji, po prostu powtórzyła głosowanie. „Upominał Elżbietę Witek”, „postawił się marszałek” – komentowały tamto wydarzenie niektóre media. Jednak, jak wskazują rozmówcy „Rzeczpospolitej”, tak po prostu wygląda komunikacja Salamończyka z marszałkami. – Z jednej strony bywa stanowczy. Z drugiej: marszałkowie wiedzą, że i tak ostateczna decyzja należy do nich – słyszymy.

I niektórzy z nich zdają sobie sprawę, że bez Salamończyka po prostu by sobie nie poradzili. – Tutaj stół prezydialny, tutaj zasiada dwóch moich najbliższych współpracowników w czasie posiedzeń, czyli zastępca szefa Kancelarii Sejmu oraz szef sekretariatu posiedzeń Sejmu, panowie ministrowie Salamończyk i Ziółkowski. Oni czuwają nad przebiegiem posiedzenia, służą radą, nieocenioną pomocą, wspaniali fachowcy na tej sali od 30 lat i robiący naprawdę niesamowitą robotę – mówił marszałek Szymon Hołownia na jednym ze swoich wideoblogów z Sejmu.

Reklama
Reklama

Prawdziwa power couple, czyli Dariusz Salamończyk i jego żona, Monika Salamończyk, wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji

Jak to się stało, że Dariusz Salamończyk wypracował sobie aż taką pozycję? Gdy pytamy o to naszych rozmówców, słyszymy w zasadzie same pochwały. – Pracowity, potrafiący działać w sytuacji kryzysowej, facet nigdy nie wymięka. To jest mózg Kancelarii Sejmu – mówi „Rzeczpospolitej” wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL.

To jest mózg Kancelarii Sejmu 

wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL

– Posiedzenie Sejmu, a zwłaszcza blok głosowań, ma swoją dynamikę. Tymczasem jedni marszałkowie opanowali sztukę kontrolowania sali, drudzy udają, że to zrobili, a inni kompletnie na tym się nie znają. No i muszą mieć człowieka, który w odpowiedni sposób zareaguje dosłownie w ciągu kilku sekund. A Salamończyk ma taką przedziwną cechę, że im większa nerwówka na sali, tym bardziej jest skupiony – mówi jeden z doświadczonych sejmowych urzędników.

Opinie o apolityczności można usłyszeć też o żonie wiceszefa Kancelarii. Bo o ile obserwując jego trwanie na stanowisku mimo zmian politycznych w Polsce, można mieć poczucie ewenementu, wrażenie to się zwiększa, biorąc pod uwagę, że dotyczy też jego żony. Zajmuje analogicznie wysoką funkcję: jest wiceprezesem Rządowego Centrum Legislacji. Nominację, tak jak mąż, dostała za czasów PiS, a stanowisko utrzymała mimo zmiany ekipy rządowej.

Monika Salamończyk po szczeblach kariery pnie się od kilku dekad. Od połowy lat 90. pracowała najpierw w Urzędzie Rady Ministrów, następnie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a do RCL przeszła w 2000 r. Swojego męża poznała na szkoleniu dla legislatorów sejmowych, senackich i rządowych.

Reklama
Reklama

I o ile styl pracy małżeństwa Salamończyków raczej nie budzi kontrowersji, jest jedna rzecz, która może wywołać emocje: pasja, jakiej prywatnie oddaje się wiceszef Kancelarii Sejmu.

Wiceszef Kancelarii Sejmu nie ukrywa, że jest działaczem Polskiego Związku Łowieckiego. Obecność myśliwych na szczytach władzy budzi od lat kontrowersje

Jest zapalonym myśliwym i tak, jak bez problemu można znaleźć w internecie zdjęcia Salamończyka obok kolejnych marszałków Sejmu, podobnie łatwo można natknąć się na fotografię, na której stoi obok prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej, byłego siatkarza Marcina Możdżonka.

Dzieje się tak, bo Salamończyk nie tylko poluje, ale też jest zaangażowany w działalność Polskiego Związku Łowieckiego. Od kilku dekad jest delegatem na okręgowy zjazd PZŁ w okręgu warszawskim, a od kilku lat – również na zjazd krajowy. W przeszłości zasiadał w zarządzie swojego Koła Łowieckiego „Żerań” w Warszawie, jednego z największych w Polsce, był też sędzią Okręgowego Sądu Łowieckiego i członkiem Okręgowej Rady Łowieckiej w Warszawie.

Czytaj więcej

Partia myśliwych wciąż pozostaje w ukryciu

Dlaczego może to budzić emocje? Bo środowiska prozwierzęce od lat przedstawiają narrację o rzekomym lobby łowieckim na szczytach władz w Polsce, blokującym zmiany w prawie niekorzystne dla myśliwych. Zdaniem ekologów świadczyć o tym może nadreprezentacja myśliwych wśród posłów i senatorów. – W społeczeństwie są ich zaledwie 3 promile, a według niektórych szacunków mogą stanowić nawet kilkanaście procent składu Sejmu. A uważam, że tworzone w Polsce prawo sprzyja ich interesom, często ze szkodą dla przyrody i osób niepolujących – mówiła w 2020 r. „Rzeczpospolitej” Regina Skibińska z fundacji Niech Żyją!, skupiającej kilkadziesiąt organizacji prozwierzęcych.

Reklama
Reklama

Jak pisaliśmy wówczas, koalicja Niech Żyją! bezskutecznie próbowała dowiedzieć się od poszczególnych posłów i senatorów, ilu z nich ma legitymacje PZŁ. O podobną informację wystąpiła do Polskiego Związku Łowieckiego, ale została odprawiona z kwitkiem. O członków kierownictwa Kancelarii Sejmu nawet nie pytała.

Czy działalność w PZŁ przenika się w jakikolwiek sposób z pracą Dariusza Salamończyka w Sejmie? On sam zapewnia, że nie. – Polski Związek Łowiecki jest jedną z większych organizacji pozarządowych w Polsce, a w swoich szeregach skupia reprezentantów wszelkich zawodów i dziedzin życia. Z kolei proces legislacyjny jest w pełni transparentny. Można łatwo prześledzić, kto co mówił na poszczególnych jego etapach i jakie składał poprawki – mówi Dariusz Salamończyk „Rzeczpospolitej”.

Dodaje, że myślistwo daje mu odskocznię od stresującej pracy w parlamencie. – Mogę wsiąść w samochód, pooddychać świeżym powietrzem i zrobić fajne rzeczy. Bo łowiectwo to nie tylko pozyskiwanie zwierzyny – mówi. I dodaje, że w jego przypadku jest to wielopokoleniowa tradycja. – Myśliwymi był mój ojciec, dziadek, a nawet dziadek mojej żony, a ja poluję razem z bratem. Z pokolenia na pokolenie przeszła nie tylko pasja, ale też broń, której używam – dodaje.

Nie pracuję dla marszałków z konkretnego imienia i nazwiska. Pracuję dla urzędu marszałka

wiceszef Kancelarii Sejmu Dariusz Salamończyk

A w jaki sposób komentuje swoją pozycję w Sejmie? – Przede wszystkim mam dewizę, żeby zawsze postępować zgodnie z prawem, a każdemu marszałkowi doradzam tak samo. Jakie ma dla mnie znaczenie, czy marszałek jest z prawicy, czy lewicy? Mówiąc wprost: żadne. Nie pracuję dla marszałków z konkretnego imienia i nazwiska. Pracuję dla urzędu marszałka – przekonuje.

Czy następca Włodzimierza Czarzastego też będzie korzystał z usług Dariusza Salamończyka? Z naszych rozmów w Sejmie wynika, że skoro przez tyle lat dotychczasowi marszałkowie nie znaleźli nikogo na jego miejsce, to najwyraźniej nie mieli takiej potrzeby. Dużo będzie zależeć jednak od samego Salamończyka. Po prostu zbliża się do wieku emerytalnego.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Najnowszy sondaż partyjny. Poparcie tracą i KO i PiS, zyskuje Konfederacja
Polityka
Pogłoski o politycznej śmierci Morawieckiego są przesadzone. Kaczyński go potrzebuje
Polityka
Premier Donald Tusk chce utajnić posiedzenie Sejmu. Zwrócił się do marszałka Czarzastego
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Dr Bonikowska: Odkąd Trump jest prezydentem, Rosja uwierzyła, że może wygrać wojnę
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama