Strona polska zrezygnowała z rosyjskiego nawigatora na lot do Smoleńska, gdyż strona rosyjska nie chciała czy nie mogła go udostępnić – mówił wczoraj w TVN 24 szef MSZ Radosław Sikorski. Wczoraj „Rz” ujawniła, że Polacy zwracali się o obecność rosyjskiego specjalisty na pokładzie.

Źródła w Moskwie znające kulisy badania okoliczności katastrofy ujawniły PAP, że dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana był jedną z postronnych w kabinie pilotów osób, których głos zarejestrowała czarna skrzynka. Kazanę jako osobę, która kilkakrotnie wchodziła do kokpitu i rozmawiała z pilotami, wskazali eksperci z jednego z moskiewskich instytutów akademickich specjalizujących się w rozpoznawaniu głosów. Ich zdaniem wypowiedział on w kokpicie zdania: „No to mamy problem” (godz. 8.26.43 czasu polskiego), „Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić” (godz. 8.30.32) i „Wkurzy się, jeśli jeszcze...” (godz. 8.38.00).

Po publikacji stenogramów z czarnych skrzynek pojawiły się spekulacje, że Tu-154 mógł pilotować gen. Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych. Eksperci wykluczyli tę możliwość, m.in. dlatego, że w momencie katastrofy nie był przypięty do fotela. Albo stał, albo siedział na fotelu składanym.

Sikorski ocenił, że obecność Kazany w kokpicie prezydenckiego samolotu była „rzeczą naturalną”, natomiast gen. Błasika – „niestandardową”.

Według portalu Lenta.ru „w najbliższym czasie rozmowy osób znajdujących się w kabinie samolotu mogą być rozszyfrowane w całości”. Takiej informacji udzieliło anonimowe źródło zbliżone do śledztwa. Ma to umożliwić zastosowanie nowoczesnych technologii.