W piątek „Rzeczpospolita” informowała, że wbrew doniesieniom „Gazety Wyborczej” watykańska Kongregacja ds. Biskupów nie wydała dekretu odwołującego zakazy nałożone na abp. Juliusza Paetza oskarżanego o molestowanie seksualne kleryków. W sobotę potwierdził to rzecznik Watykanu o. Federico Lombardi. Nie znaczy to, że sprawy nie ma i że abp Paetz nie stara się o złagodzenie restrykcji. Jednak w całej sprawie doszło do pomylenia kilku kwestii.
Trzeba odróżnić zmuszenie przez Watykan abp. Paetza do złożenia rezygnacji z funkcji metropolity poznańskiego od nałożenia na niego restrykcji. Pierwsze nastąpiło w marcu 2002 r. Drugie kilka miesięcy później.
Po ustąpieniu abp Paetz jako biskup senior nadal wykazywał aktywność duszpasterską. Dlatego nowy metropolita abp Stanisław Gądecki zwrócił się do Kongregacji ds. Biskupów, której prefekt kard. Giovanni Battista Re upoważnił go do podjęcia decyzji zakazującej abp. Paetzowi sprawowania posługi biskupiej. W ten sposób abp Paetz otrzymał zakaz przewodniczenia liturgii.
Pisanie natomiast, że abp Paetz otrzymał wówczas zakaz udzielania święceń kapłańskich czy konsekracji świątyń jest kolejnym nieporozumieniem, gdyż te uprawnienia należą z zasady do ordynariusza diecezji, który może delegować do ich wykonania biskupa pomocniczego lub seniora. Ale zawsze decyzja należy do niego.
Ostatnia „wymiana korespondencji”, jak nazwał to o. Lombardi, między Kongregacją ds. Biskupów a abp. Gądeckim dotyczy wyłącznie złagodzenia zakazu przewodniczenia liturgii. „Rz” informowała w piątek, że kard. Re zwrócił się do metropolity poznańskiego, by pozwolił abp. Paetzowi od czasu do czasu przewodniczyć liturgii. Nie był to nakaz, bo takiego metropolicie wydać nie mógł, ale sugestia z próbą nacisku. Tym bardziej budzi szacunek kategoryczny sprzeciw abp. Gądeckiego. Nie złożył on jednak – jak donosiła „GW”– pisemnej dymisji, mógł nią natomiast zagrozić.