Ile dostawali polscy werbownicy? – Stawka wynosiła ok. 300 euro za dziewczynę – mówi „Rz” jeden z policjantów.
[srodtytul]Zmuszane do seksu[/srodtytul]
– W nocnych klubach kobiety miały pracować jako hostessy albo kelnerki. Miały otrzymywać wysokie wynagrodzenie, obiecywano im legalną pracę i pisemną umowę, która po przybyciu na miejsce będzie zawarta z nowym pracodawcą. Tymczasem zmuszano je do świadczenia usług seksualnych – mówi „Rz” podinspektor Romanowski.
Kobiety, które same opłacały podróż, za granicą trafiały do obskurnych mieszkań. W nocnym klubie pokazywano je jak „towar” zagranicznym pracodawcom.
– Głównym obowiązkiem kobiet było dotrzymywanie towarzystwa klientom, kiedy pili drinki, i zachęcanie ich do kupowania jak największej ilości alkoholu – opowiada Romanowski. – Na żądanie klientów kobiety musiały z nimi wychodzić na „kolacje”, poza klub, które z reguły kończyły się płatnym seksem.
Szefowie klubu zgarniali krocie, kobiety dostawały symboliczne sumy. Opornym zabierano paszporty. Niektóre były bite i zastraszane.
Dochodziło do dramatycznych sytuacji. Jedna z dziewczyn w drugim dniu pobytu uświadomiła sobie, jaki „zawód” ma wykonywać, i chciała pójść na policję. W czasie gdy jeden z pracowników klubu odwoził ją do mieszkania, przerażona wyskoczyła z samochodu, prosto pod jadący obok. Trafiła do szpitala. Po leczeniu, dzięki pomocy włoskiej policji, wróciła do kraju.
W końcu czerwca we Włoszech i Polsce, zatrzymano wszystkich 16 członków grupy.
We Włoszech zatrzymano 13 z nich, w tym Antonia, Angela i Liliannę K. Karabinierzy weszli do jej mieszkania 27 czerwca w środku nocy.
Policjant z Katowic i podinspektor Romanowski byli obecni przy zatrzymaniach we Włoszech.
Mirosława N. nasi policjanci zgarnęli 26 czerwca, dzień wcześniej, niż planowali. – Nagle spakował manatki i wsiadł do samochodu. Nie wiedzieliśmy, czy to przypadek, czy coś przeczuwa i chce uciec z kraju – mówi jeden z funkcjonariuszy. Policjanci zatrzymali N. na drodze, gdy zmierzał na Pomorze.
Bracia z Włoch trafili do aresztu. Włoska prasa pokazywała ich zdjęcia, podając ich pełne nazwiska i informując o sukcesie stróżów prawa.
Mirosław N. jest dziś w polskim areszcie. Inni podejrzani z Polski mają dozór policyjny.
– Krzysztofowi G. zarzucamy, że w ciągu dwóch lat – do 2008 r. – zwerbował do Włoch dziewięć kobiet. Mirella D., która pomagała obu mężczyznom, ma zarzut pomocnictwa – mówi prok. Goławski.
N. i G. przyznali się do udziału w procederze i licząc na łagodniejsze potraktowanie, mówią dużo i chętnie.
Większość kobiet trafiała do Włoch, ale były takie, które wysyłano do Grecji, a nawet Japonii.– Śledztwo jest rozwojowe, nie wykluczamy dalszych zarzutów – przyznaje Goławski.
Komendant główny policji inspektor Andrzej Matejuk mówi: – To nie jest nasze ostatnie słowo, operacja wciąż trwa. Kobiet, które jechały z myślą o legalnej pracy, a były zmuszane do nierządu, mogło być więcej.
Szef policji podkreśla, że to druga tak duża sprawa po tzw. obozach pracy (kilka lat temu wyszło na jaw, że Polaków zmuszano do niewolniczej pracy na włoskich plantacjach) rozpracowana wspólnie przez polską i włoską policję.
[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=g.zawadka@rp.pl]g.zawadka@rp.pl[/mail][/i]