Hiena roku za tekst o Graczyku?

Pismo "Press" próbuje podważyć wiarygodność autora książki o relacjach między SB a "Tygodnikiem Powszechnym"

Aktualizacja: 16.04.2011 03:18 Publikacja: 15.04.2011 20:55

Hiena roku za tekst o Graczyku?

Foto: ROL

Roman Graczyk, autor głośnej książki o inwigilacji środowiska "Tygodnika Powszechnego" przez SB, już przed jej lutową premierą spodziewał się krytyki. Odważył się bowiem zdjąć z piedestału pismo-legendę i pokazać, że na pomniku bastionu oporu wobec komuny są rysy.

Rzeczywiście "Cena przetrwania? SB wobec "Tygodnika Powszechnego"" wywołała wielkie emocje, a na Graczyka posypały się gromy ze strony dawnych współpracowników. Dotknął go zwłaszcza artykuł w kwietniowym numerze branżowego miesięcznika "Press".

– To paskudna próba podważenia mojej wiarygodności – uważa Roman Graczyk.

Mariusz Kowalczyk, autor artykułu "Cena trwania?" w "Pressie", przytacza zarzuty Jerzego Skoczylasa, dziennikarza, kiedyś kolegi Graczyka z podziemia, który stwierdził, iż ten po aresztowaniu w 1984 r. "wymienił jego nazwisko na milicji". Kowalczyk nie zajrzał do materiałów dotyczących zatrzymania Graczyka i jego procesu, które są dostępne w IPN. Za to skończył tekst stwierdzeniem, że gdyby użyć stosowanej przez Graczyka w książce o "Tygodniku Powszechnym" metody tzw. hipotezy słabej, "mógłby napisać, że Graczyk na milicji wydał kolegę".

Graczyk: – Ten artykuł to atak na mnie. Odwet za to, że ośmieliłem się napisać o współpracy redaktorów "Tygodnika" z SB.

Z kopii akt w IPN wynika, że kiedy zatrzymano go w 1984 r., po tym gdy znaleziono u niego powielacz, odmawiał zeznań i nie wymieniał nazwisk współpracowników. Twierdził, iż powielacz ktoś musiał mu podrzucić. Do zeznań Kowalczyk nie zaglądał.

Za tekst w "Pressie" o Graczyku redaktor Wojciech Pięciak z "Tygodnika Powszechnego" zgłosił właśnie Mariusza Kowalczyka do niechlubnego wyróżnienia Hiena Roku. Przyznaje je Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich za lekceważenie zasad zawodowej etyki. Jak pisze Pięciak, "Press" – pismo branżowe dla ludzi mediów – wprowadza do publicystyki jakość znaną z PRL. Według redaktora "TP" słowo "potwarz" jest za słabe dla określenia metody zastosowanej przez Kowalczyka, lepiej oddaje ją niemieckie "Rufmord" – "zabicie czyjejś godności, czyjegoś dobrego imienia".

Taka ocena to cios dla "Press", organizatora konkursu "Grand Press" na najlepsze materiały dziennikarskie. Andrzej Skworz, redaktor naczelny miesięcznika, jest jednak z tekstu o Graczyku dumny. W materiale, w którym wypowiada się ok. 30 osób, nie zmieniłby ani przecinka.

– Najważniejsze jest to, że autor pokazuje, czym jest tzw. metoda hipotezy słabej, jaką stosuje Graczyk wobec ludzi "Tygodnika Powszechnego". To pół prawdy, pół kłamstwa – mówi Skworz. A zgłoszeniem swego dziennikarza do tytułu Hieny Roku jest zdumiony.

– To tekst redaktora Pięciaka jest potwarzą. Napiszę do "Tygodnika" w tej sprawie – zapowiada Skworz – Skandalem jest namawiać, by dziennikarz "Press" szedł do IPN lustrować Graczyka. My nie grzebiemy się w tych archiwach. Napisaliśmy, że Graczyk twierdzi, iż te akta go bronią.

Ale w "Press" czytamy, że Roman Graczyk "twierdzi, iż w IPN jest teczka z jego sprawy, są tam jego zeznania". Nie o tym, że go bronią.

– Ten tekst jest dla Romana Graczyka krzywdzący – nie ma wątpliwości Danuta Skóra, dyrektor wydawnictwa Znak, która zna i ceni autora "Ceny przetrwania?". – Z akt IPN, które widziałam, wynika, że Jerzy Skoczylas nie powiedział "Pressowi" prawdy.

Skoczylas w rozmowie z "Rz" przyznaje, że Graczyk jego nazwiska jednak MO nie podał. Już po publikacji "Press" materiały z IPN czytał. Ale nie zmienia to jego oceny postępowania byłego kolegi, który w czasie przesłuchania stwierdził, iż znalezione u niego matryce pochodzą z czasów "Aplauzu" – legalnego pisma Niezależnego Zrzeszenia Studentów UJ z 1981 r. Skoczylas redagował je z Graczykiem. Graczyk, gdy tylko wypuszczono go z aresztu, pojechał zresztą ostrzec Skoczylasa.

– Nie twierdzę, że mnie zadenuncjował, ale powiedział za dużo. Esbekom, by mieć moje nazwisko, wystarczyło przeczytać stopkę redakcyjną "Aplauzu". Gdyby Graczyk był taki niezłomny, to powiedziałby: "Guzik was obchodzi, do czego służyły mi te matryce". Jechał mnie ostrzec, bo miał nieczyste sumienie, a po latach wyparł to z pamięci – twierdzi Skoczylas. – Ja i moi znajomi musieliśmy szybko wyczyścić z trefnych rzeczy kilka mieszkań. Skończyło się na strachu i nie robiłbym z tego afery, gdyby Graczyk nie zaczął pouczać innych z wyżyn moralnej doskonałości.

Czy wymienienie tytułu legalnego pisma NZS UJ wydawanego trzy lata wcześniej można traktować jak donos?

– To byłoby gigantyczne nadużycie, pomieszanie dwóch rzeczywistości. O donosach mówimy w przypadku tajnej współpracy z aparatem represji. Czym innym jest przesłuchanie zatrzymanego na gorącym uczynku opozycjonisty. Stwierdzenie, iż znalezione materiały mają związek z legalnym pismem jest naturalną metodą obrony kogoś, kto chce chronić siebie i współpracowników – mówi dr Filip Musiał, historyk IPN, autor "Podręcznika bezpieki" opisującego m.in. metody śledczych z SB.

Ale to nie o przeszłość ma do Graczyka największe pretensje Skoczylas. – Za to, co zrobił Mieczysławowi Pszonowi w książce o "Tygodniku Powszechnym", mam ochotę dać mu w ryj – mówi. – W dodatku robi to rzekomo z przyjaźni i szacunku. Boże, chroń nas od takich przyjaciół, bo z wrogami jakoś sobie poradziliśmy. Wolałbym, żeby "Cenę przetrwania?" napisał morderca ks. Jerzego Popiełuszki, a nie Graczyk.

Pszon, jeden z najważniejszych redaktorów "Tygodnika", po wojnie skazany przez komunistów na karę śmierci, miał rozmawiać z SB po to, by chronić innych członków redakcji. Z badań Graczyka wynika jednak, że był współpracownikiem SB o pseudonimach Szary i Geza.

– Jeśli Jerzy Skoczylas uważa, że akta mojego przesłuchania potwierdzają jego wypowiedzi, to sam wystawia sobie świadectwo – mówi Graczyk. Szokującej opinii dawnego współpracownika komentować nie chce. Odsyła do tego, co faktycznie napisał o redaktorze Pszonie, który był dla niego wręcz guru.

Skworz też już widział kopię akt z IPN. I uważa, że wspomnienie o matrycach z "Aplauzu" podczas przesłuchania mogło pośrednio wskazać na Skoczylasa. – Nie jesteśmy wyrocznią. Nie dziennikarze powinni to rozstrzygać. My na przykładzie historii samego Graczyka pokazujemy, jak groźne są formułowane w myśl jego metody oskarżenia.

Po publikacji książki o "TP" Graczyk liczył na poważną dyskusję o swej publikacji. – Zamiast niej próbuje się odebrać mi wiarygodność i bezpardonowo atakuje. Moi najzagorzalsi krytycy nie chcą bezpośredniej rozmowy ze mną o tym, co faktycznie napisałem, choć do debaty byli zapraszani – mówi. W ten nurt wpisuje także publikację "Press". Procesu jednak redakcji nie wytoczy. – Zażądałem tylko sprostowania tego, co powiedział Jerzy Skoczylas – informuje.

– Rozliczanie autora "Ceny przetrwania?" z życiorysu to debata zastępcza, która trochę mi przypomina dyskurs z czasów sowieckich. Kiedy ktoś z Zachodu krytykował ZSRR za to, co tam się dzieje, słyszał w odpowiedzi: "A u was biją Murzynów" – ocenia Bogdan Gancarz, redaktor "Gościa Niedzielnego".

Roman Graczyk, autor głośnej książki o inwigilacji środowiska "Tygodnika Powszechnego" przez SB, już przed jej lutową premierą spodziewał się krytyki. Odważył się bowiem zdjąć z piedestału pismo-legendę i pokazać, że na pomniku bastionu oporu wobec komuny są rysy.

Rzeczywiście "Cena przetrwania? SB wobec "Tygodnika Powszechnego"" wywołała wielkie emocje, a na Graczyka posypały się gromy ze strony dawnych współpracowników. Dotknął go zwłaszcza artykuł w kwietniowym numerze branżowego miesięcznika "Press".

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej