Roman Graczyk, autor głośnej książki o inwigilacji środowiska "Tygodnika Powszechnego" przez SB, już przed jej lutową premierą spodziewał się krytyki. Odważył się bowiem zdjąć z piedestału pismo-legendę i pokazać, że na pomniku bastionu oporu wobec komuny są rysy.
Rzeczywiście "Cena przetrwania? SB wobec "Tygodnika Powszechnego"" wywołała wielkie emocje, a na Graczyka posypały się gromy ze strony dawnych współpracowników. Dotknął go zwłaszcza artykuł w kwietniowym numerze branżowego miesięcznika "Press".
– To paskudna próba podważenia mojej wiarygodności – uważa Roman Graczyk.
Mariusz Kowalczyk, autor artykułu "Cena trwania?" w "Pressie", przytacza zarzuty Jerzego Skoczylasa, dziennikarza, kiedyś kolegi Graczyka z podziemia, który stwierdził, iż ten po aresztowaniu w 1984 r. "wymienił jego nazwisko na milicji". Kowalczyk nie zajrzał do materiałów dotyczących zatrzymania Graczyka i jego procesu, które są dostępne w IPN. Za to skończył tekst stwierdzeniem, że gdyby użyć stosowanej przez Graczyka w książce o "Tygodniku Powszechnym" metody tzw. hipotezy słabej, "mógłby napisać, że Graczyk na milicji wydał kolegę".
Graczyk: – Ten artykuł to atak na mnie. Odwet za to, że ośmieliłem się napisać o współpracy redaktorów "Tygodnika" z SB.