Jesteśmy mniejszością językową we własnym kraju

Pisze się, mówi i filmuje nie tylko pod gust prymitywnego klienta, ale przede wszystkim w jego języku. I uważnie obserwuje konkurencję, dla której regułą jest brak reguł

Publikacja: 21.07.2012 01:01

Jesteśmy mniejszością językową we własnym kraju

Foto: copyright PhotoXpress.com

Red

Fragmenty tekstu z archiwum tygodnika Plus Minus

Jesteśmy mniejszością językową we własnym kraju. Szańce i kordony ojczyzny-polszczyzny padają jeden po drugim. Język mówiony w swej potocznej (ściślej w "ściekowej") wersji zdobywa kolejne tytuły prasowe, stacje radiowe i kanały telewizyjne. Coraz więcej Polaków żyje dziś w zamkniętym obiegu pseudokulturowym, gdzie nie ma miejsca dla języka literackiego.

Edukacja językowa Polaków

dokonuje się dziś poprzez kulturę masową. Ta zaś rządzi się prawami rynku, reagując na upodobania przeciętnego odbiorcy. Media już dawno nie kształtują, a jedynie odwzorowują rzeczywistość - tyle że widzianą z żabiej perspektywy. W warstwie językowej zmierzają do jak największej prostoty i komunikatywności. Im bliżej ulicy, kolokwializmu, emocji - tym lepiej. I tak koło się zamyka. Język mediów, pożerając własny ogon, staje się coraz uboższy, pozostawiając poza swoim oddziaływaniem coraz szersze obszary ludzkiej aktywności, zwłaszcza tej związanej z wrażliwością i z potrzebami wyższego rzędu.

Równolegle trwa podskórna batalia o zniesienie wszelkich kordonów między mową ulicy a językiem publicznego dyskursu, toczona pod hasłami większej komunikatywności. Być może trwała ona zawsze, teraz jednak odbywa się w nowych realiach.

Po pierwsze - język młodzieżowej kontrkultury, zawsze najbardziej ekspansywny, jest dziś de facto językiem ulicy (a ściślej blokowisk), mocno osadzonym w klasycznej przestępczej grypserze. Po drugie - kontrkultura ta dysponuje własnym obiegiem medialnym, nobilitującym w druku, a także w zapisach audio i wideo zwroty i wyrażenia uznawane dotąd za obsceniczne. Po trzecie - w warstwie językowej ten strumień młodzieżowej kontrkultury okazuje się zaskakująco kompatybilny z leksyką prasy popularnej. W rezultacie mamy dziś w Polsce miliony ludzi (całe rodziny i osiedla), którzy praktycznie nie mają kontaktu z poprawną, piękną polszczyzną. Nie tylko mówią w sposób urągający normom kulturowym - tak w pewnych środowiskach było, jest i będzie - ale utwierdzają się w swej herezji czytając, słuchając piosenek, oglądając programy telewizyjne.

Zjawisko to jest tym groźniejsze, że media są dziś zwrócone

"frontem do klienta"

ze wszystkimi tej strategii konsekwencjami. Pisze się, mówi i filmuje nie tylko pod jego gust, ale przede wszystkim w jego języku. I uważnie obserwuje konkurencję, dla której regułą jest brak reguł. Także językowych. Skutek: wszystkie media, także publiczne, ulegają presji ulicy. W myśl zasady: kultura powinna być jedna, bez podziałów stanowych. A skoro tak, to sposób wysławiania się nie może ograniczać czynnego prawa do uczestnictwa w kulturze. Wszak w demokratycznym państwie prawa są to praktyki niedopuszczalne!

Telewizja zdaje się wręcz być dumna z tego, jak poważnie traktuje obywateli, udostępniając im czas antenowy i gwarantując swobodę wypowiedzi, kultywowanie obyczaju i języka. Kamieniem milowym stała się formuła reality show, dzięki której wreszcie przeciętny obywatel mógł zrozumieć, co się do niego mówi. (...)

Są wreszcie kablówki, a w nich kanały tematyczne, zwłaszcza muzyczne, dzięki którym młodzież ma szansę prawidłowo rozwijać nie tylko obce, ale i swój rodzimy język. Uzupełniać słowniczek, ćwiczyć najnowsze gadki. Tu także, niepostrzeżenie, bez bicia w dzwony, dokonuje się autentyczna kulturowa unifikacja. Dzięki dyskretnemu otwarciu ogólnodostępnej anteny dla hiphopowych rymów, wszyscy - także niewychodzący z domu starcy i oseski - mogą posłuchać, jak naprawdę mówią stadiony świata. Jednym słowem "pełen wypas", żadnych barier. Zresztą

obchodzenie językowej cenzury

stało się już zjawiskiem powszechnym. W awangardzie jest dźwignia handlu, czyli reklama. Autorzy radiowych spotów mają sporą wprawę w stosowaniu aluzji i niedopowiedzeń, więc z wdziękiem rymują: "Inni tracą forsę, jak liście/ a ja oszczędzam i jest mi... wspaniale". Tam zaś, gdzie message jest adresowany do grupy docelowej w wieku przedpoborowym, teksty pisane są tak, że wszyscy czają bazę. Rewelka!

Warto zwrócić uwagę nie tylko na leksykę reklam adresowanych do młodzieży. Także na melodię, akcent, ostentacyjną niedbałość dykcyjną. Niby wymyślone za biurkiem, nagrane przez profesjonalistów, a ileż tam prawdy życiowej. Jakie klimaty!

Dziś reklama dla języka jest tym, czym teledysk dla filmu, a przemysł zbrojeniowy dla gospodarki. Motorem postępu. Upowszechnia słowa i zwroty, które dotąd czytelne były tylko dla ziomali. Nowe nadchodzi szybciej, niż nam się wydaje, także dlatego, że reklamowy przekaz jest rozpisywany na wiele fortepianów. Gazety, spoty radiowe, klipy telewizyjne, piosenki mówią do nas... niby każde co innego, a w sumie tak samo.

Oczywiście nie wszyscy i nie wszędzie, bo nie jest łatwo przebić się z juniorów do pierwszej drużyny, więc ta właściwa fraza, ten celny greps i odpowiedni luz w mówieniu (przez zawistnych lamusów zwany bełkotem), wciąż nie jest powszechnie obowiązujący, choć już na pewno nie niszowy. Na razie freestyle ćwiczą wybrani prezenterzy telewizyjni i radiowi, ci, co jarzą, o co w tym biznesie chodzi. Ale spoko, jutro należy do nas. To czuć w kościach.  (...)

Polski język, ten, dla którego i do którego wracają z obczyzny Miłosz, Mrożek, Zagajewski, stopniowo zamyka się w mateczniku wysokiej kultury. Kto nie wierzy, niech włączy radio, telewizor i nadstawi uszu lub sięgnie po okulary i zajrzy do kiosku. (...)

Listopad 2002

Fragmenty tekstu z archiwum tygodnika Plus Minus

Jesteśmy mniejszością językową we własnym kraju. Szańce i kordony ojczyzny-polszczyzny padają jeden po drugim. Język mówiony w swej potocznej (ściślej w "ściekowej") wersji zdobywa kolejne tytuły prasowe, stacje radiowe i kanały telewizyjne. Coraz więcej Polaków żyje dziś w zamkniętym obiegu pseudokulturowym, gdzie nie ma miejsca dla języka literackiego.

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej