Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
– Jak się ojciec czuje? – zapytał dominikanina o. Joachima Badeniego kilka miesięcy przed jego śmiercią młody współbrat o. Paweł. – Świetnie, świetnie. Nie widzę, nie słyszę. Pełna kontemplacja.
Poczucie humoru, dobroć, błyskotliwą inteligencję zachował do końca życia. Powtarzał, że ludzie mający kontakt z Bogiem zawsze są młodzi. I on taki był.
– Zawsze otoczony młodymi, którym opowiadał niezliczone anegdoty, a oni uwielbiali go słuchać – wspominała Alina Petrowa-Wasilewicz, autorka czterech książek – rozmów z o. Badenim. – Bardzo cenił kobiety. Mówił, że są interesującymi i tajemniczymi stworzeniami w odróżnieniu od mężczyzn, którzy są jednowymiarowi i przewidywalni.
Irytował się, gdy wspominano jego arystokratyczne korzenie. Urodził się w 1912 r. w Brukseli jako Kazimierz Stanisław hr. Badeni herbu Bończa. Dziadek Kazimierz był premierem Austro-Węgier, ojciec Ludwik radcą poselstwa austriackiego w Belgii, a matka Alicja Ancarcrona szwedzką arystokratką. Dzieciństwo spędził w Wiedniu, potem w majątku w Busku na Ukrainie, a po śmierci ojca i powtórnym zamążpójściu matki w majątku ojczyma – arcyksięcia Karola Olbrachta Habsburga – w Żywcu.