Uciekł z kraju, ukrył się w Republice Południowej Afryki i chociaż dzisiaj jego adres jest znany, to Janusz Lazarowicz, podejrzany o podżeganie do zabójstwa inwestora giełdowego Piotra Głowali, wciąż jest poza zasięgiem naszego wymiaru sprawiedliwości. I nie wiadomo, czy kiedykolwiek za nie odpowie. Adwokaci finansisty walczą o to, by go przesłuchać w RPA. Prokuratura się nie zgadza, bo uważa, że to zabieg mający storpedować wniosek o ekstradycję.
Złapał go Interpol
To była okrutna zbrodnia. W 2004 r. Głowala został wciągnięty do samochodu, wywieziony pod Warszawę i zabity maczetą przez wynajętego bandytę.
Warszawska prokuratura uważa, że jednym ze zleceniodawców zabójstwa był Janusz Lazarowicz. Według śledczych Głowala zginął, bo w imieniu byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka miał żądać od Lazarowicza – wtedy prezesa XIV NFI – spłaty rzekomego długu (Wieczerzak od sprawy się odcina).
Lazarowicz uciekł z kraju po tym, gdy policja zatrzymała jego znajomego Janusza G., ps. Graf (to jego finansista miał nakłaniać do pozbycia się Głowali). Za finansistą wystawiono list gończy, a policja uznała go za jedną z 12 najbardziej poszukiwanych w kraju osób. Wpadł w 2010 r. w RPA. Namierzył go Interpol w ramach operacji, której celem było ujęcie 450 najgroźniejszych przestępców zbiegłych z rodzimych krajów. Jednak po kilku dniach w areszcie Lazarowicz wyszedł za kaucją.
Strona polska wystąpiła do RPA o jego wydanie na podstawie konwencji Rady Europy o ekstradycji, którą ta ratyfikowała. Ale sytuacja jest patowa. Od 2,5 roku władze afrykańskiego kraju milczą. Nie odmówiły ani nie podjęły decyzji pozytywnej.