Była próba zamachu na życie szefa CBA, choć sprawców nie udało się wykryć i prokuratura umorzyła śledztwo. Decyzja właśnie się uprawomocniła, a „Rz" dotarła do jej uzasadnienia.
Wynika z niej niezbicie, że było o włos od tragedii. Nie doszło do niej tylko dlatego, że Paweł Wojtunik, słysząc podejrzane terkotanie, zwolnił do 40 km/h.
– Nie mam pojęcia, kto chciał mi zrobić krzywdę, nadal nie mam żadnych podejrzeń. Po zakończeniu śledztwa wiem tyle, że poluzowanie śrub w kole było celowe – mówi „Rz" Wojtunik.
Incydent wydarzył się w sobotę 27 lipca 2013 r. Tego dnia Wojtunik swoim prywatnym renault jechał po starszą córkę, towarzyszyła mu młodsza. Jadąc, usłyszał terkotanie, głośniejsze, gdy wóz przyspieszał. Hałas nasilał się przy coraz mniejszych prędkościach. Szef CBA powoli dojechał do celu; śruby ledwie się trzymały, dały się odkręcić bez klucza.
Wkrótce okazało się, że podobna przykra „niespodzianka" spotkała Wiesława J., dawnego współpracownika Wojtunika, byłego funkcjonariusza CBŚ i CBA. Jemu z kolei ok. miesiąca wcześniej w Olsztynie ktoś poluzował śruby w prawym przednim kole auta.