11-latek dla żartu postawił służby na nogi

Na Podkarpaciu służby ratunkowe ruszyły na pomoc po tym jak 11-latek zgłosił zdarzenia, których nie było. Okazało się, że żartował. Teraz sąd rodzinny zdecyduje jakie środki wychowawcze zastosować wobec nastolatka, by podobne pomysły nie przychodziły mu do głowy.

Publikacja: 30.10.2014 14:45

11-latek dla żartu postawił służby na nogi

Foto: Policja

- Chłopak swoimi żartami narobił dużego zamieszania i zaangażował miejscową policję, pogotowie, Straż Pożarną, a nawet śmigłowiec ratunkowy – mówi Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji. Teraz sprawca tych nieprawdziwych zgłoszeń został ustalony.

Fałszywe alarmy miały miejsce na początku października. Najpierw dyżurny komendy policji w Brzozowie (woj. podkarpackie) odebrał telefoniczne zgłoszenie o "groźnym" wypadku w pobliskiej miejscowości.

- Szybko, w Humniskach zderzyły się dwa samochody, są w nich zakleszczeni ranni ludzie - od takich słów rozpoczęła się rozmowa. W słuchawce brzmiał młody głos, a informator podawał, że do groźnej w skutkach kraksy doszło w rejonie miejscowego cmentarza. Wypadek miał być "straszny", a biorący w nim udział ranni, mieli zostać uwięzieni w samochodach.

- Rozmowa była dramatyczna, a zgłaszający szczegółowo, bardzo obrazowo i z wielkim przejęciem, opisywał miejsce zdarzenia. Na zakończenie rozmowy przedstawił się, że jest mieszkanką pobliskiej  miejscowości – opowiada Paweł Międlar.

Zgłoszenie zaalarmowało wszystkie służby ratunkowe. Dyżurny skierował na miejsce dwa patrole funkcjonariuszy oraz pogotowie ratunkowe. We wskazany rejon policjanci i strażacy jechali na sygnale. Ponieważ zgłaszający twierdził, że w samochodach są zakleszczeni ludzie, którzy sami nie mogą się wydostać, wysłano także - z Sanoka - śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Przybyli ratownicy przez kilkanaście minut krążyli we wskazanym miejscu próbując ustalić gdzie doszło do zdarzenia, sprawdzali również okoliczny teren. Nadaremnie, ponieważ alarm był fałszywy.

Na jednorazowym wyczynie nastolatka się nie skończyło. Tego samego dnia, kilka minut później dyspozytorka pogotowia ratunkowego zawiadomiła dyżurnego policji o kolejnym zdarzeniu wymagającym interwencji. Tym razem telefonująca - jak się wydawało – kobieta twierdziła, że potrzebuje natychmiastowej pomocy. - Zgłaszająca mówiła, że jest w ciąży, źle się czuje i prosi o przyjazd karetki pogotowia. Przedstawiła się i podała adres zamieszkania – opowiada Paweł Międlar.

Również tym razem na miejsce wysłano karetkę, ale pod wskazanym adresem kobiety w ciąży, ani  nikogo potrzebującego pomocy nie było. - W obu przypadkach osoba zgłaszająca miała młody głos, wskazujący na kobietę, a połączenia były wykonane z telefonu bez karty sim. Żartownisiem okazał się 11-letni mieszkaniec Humnisk – wyjaśnia Międlar.

Ze względu na wiek, sprawcą, który spowodował zamieszanie zajmie się sąd rodzinny. Policja już przekazała materiały dotyczące sprawy.

 

 

.

Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA