Ta decyzja była przyczyną dyplomatycznego skandalu na linii Warszawa–Moskwa. Jesienią polski MSZ cofnął akredytację Leonidowi Swiridowowi, korespondentowi państwowej rosyjskiej agencji Rossija Siegodnia, który mieszka w naszym kraju od 11 lat. To była ostatnia odsłona polowania na szpiegów, w ramach którego ABW zatrzymała polskiego wojskowego i prawnika rosyjskiego pochodzenia.
Zastrzeżenia do Swiridowa zgłosiła także ABW, która skierowała do wojewody mazowieckiego wniosek o cofnięcie mu zgody na pobyt w Polsce. Uzasadnienie wniosku jest tajne, ale wedle informacji „Rzeczpospolitej" jeden z zarzutów dotyczy tego, że Swiridow starał się zdobywać informacje dotyczące systemu komunikowania się administracji rządowej i samorządowej z obywatelami. Interesował go m.in. stołeczny ratusz oraz Mazowiecki Urząd Wojewódzki. – Swiridow płacił także niektórym polskim dziennikarzom za proputinowskie teksty, choć akurat to nie jest przyczyną naszego wniosku – twierdzi wysokiej rangi oficer ABW.
Sprawa wydawała się przesądzona, a los Swiridowa miał się dopełnić przed końcem stycznia. Tak się jednak nie stało. Do dziś nie ma prawomocnej decyzji i Swiridow wciąż przebywa w Polsce. – Jak dotąd, wojewoda nie poinformował mnie o żadnej swojej decyzji. Więc siedzę sobie cichutko – żartuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą".