Reklama

Prorok i święty na dziś: konieczna rewolucja ducha

Nauczanie kardynała Wyszyńskiego może wciąż inspirować

Publikacja: 27.05.2011 01:01

W kościele św. Ducha w Warszawie. 1956 r.

W kościele św. Ducha w Warszawie. 1956 r.

Foto: Magnum Photos/EK Pictures

Red

30. rocznica śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego to dobry moment, by zastanowić się nad odczytaniem jego spuścizny w kontekście wyzwań stojących dziś przed Kościołem. Tym bardziej że jego postać w pamięci społecznej przyćmił pontyfikat Jana Pawła II. Tymczasem, gdyby nie mądra linia Prymasa, nie byłoby JP II ani fenomenu polskiej religijności, umocnionej w czasie prześladowań i odpornej na dziejowe przemiany.

Nie wiemy, co powiedziałby kard. Wyszyński, gdyby wstał z grobu i przyjrzał się polskiej wolności w 20 lat po jej odzyskaniu. Wydaje się, że dziś – wobec przerażającej erozji  wartości w życiu publicznym – potrzebna jest „rewolucja ducha" na miarę Wielkiej Nowenny.

W tym zakresie koncepcja kard. Wyszyńskiego pozostaje aktualna, aczkolwiek do jej realizacji trzeba użyć nowych środków. Mógłby to być ogólnopolski projekt duszpasterski angażujący różne środowiska i grupy, mający na celu nie tylko umocnienie wiary, ale w jej świetle szukający odpowiedzi na aktualne wyzwania. Dziś towarzyszyć temu winno „przebudzenie olbrzyma", jakim są masy świeckich, o wiele za mało poczuwających się do odpowiedzialności za misję Kościoła we współczesnym świecie.

Koniecznie należy sięgnąć do społecznego nauczania kard. Wyszyńskiego, który nieustannie przypominał o odpowiedzialności katolików za przestrzenie życia społecznego, jakimi są rodzina, środowisko pracy i wreszcie cała wspólnota narodowa. Doskonale formułował to bł. ks. Jerzy Popiełuszko – wierny uczeń Prymasa. Nauczanie Prymasa było też szkołą nowocześnie pojmowanego patriotyzmu wyrastającego z inspiracji religijnej, czego w Polsce dziś brakuje.

Do realizacji tych zadań Kościół winien dysponować niekwestionowanym autorytetem społecznym. Musi być postrzegany jak jedność, a nie konglomerat skłóconych grup. Jedności Kościoła – nie tylko w sensie doktrynalnym, ale jednej, wspólnej linii – Wyszyński bronił jak oka w głowie. Nie pozwalał na istnienie nurtów odbieranych jako „głos Kościoła", a których stanowisko nie byłoby tożsame z linią Episkopatu. Dziś Kościół w Polsce bardzo potrzebuje takiego „zwornika". W czasach posoborowych – przy rozwoju demokracji w łonie Konferencji Episkopatu Polski – roli tej nie musi spełniać konkretna osoba, ale strategia duszpasterska, pod którą wszyscy się podpisują i konsekwentnie realizują.

Reklama
Reklama

Patrząc na sytuację Polski dziś, jestem przekonany, że bez zrywu na kształt Wielkiej Nowenny, martwe pozostaną apele Jana Pawła II o świadectwo wiary Polaków w Europie. A przecież nasz dynamizm religijny jest jedną z tych wartości, jakie możemy wnieść do wspólnoty europejskiej. Koncepcja „przedmurza chrześcijaństwa", której hołdował Wyszyński, wymaga tu nowego klucza zaproponowanego  przez Jana Pawła II: wezwania do wymiany duchowych darów Wschodu i Zachodu. W tej przestrzeni rola Polski jest niezastąpiona.

Kard. Wyszyński czuł odpowiedzialność za jedność Europy, czego dobitnym przykładem był list biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. Z punktu widzenia historii akt ten zapoczątkował proces pojednania na wschód od żelaznej kurtyny, tworząc podwaliny pod przyszłą reintegrację kontynentu. Prymas może być dziś wzorem postawy otwarcia na  Europę i odpowiedzialności za nią, przy zachowaniu narodowej tożsamości i tradycji.

Wyszyński konsekwentnie realizował zasadę suwerenności Kościoła wobec polityki. Nie dał się wciągnąć w pułapki. Był otwarty na dialog, ale gdy partia dążyła do instrumentalizacji Kościoła, wypowiedział kategorycznie „non possumus". Dziś – choć w konkordacie mamy zasadę autonomii Kościoła – grupy polityczne wciąż dążą do wykorzystania Kościoła dla swych partykularnych interesów. Obyśmy równie radykalnie potrafili się od tego odciąć.

Kardynał był człowiekiem nadzwyczaj wymagającym od siebie i od innych. Od kapłanów oczekiwał świadectwa ewangelicznego radykalizmu. Uważał, że w podzielonym świecie potrzeba znaku miłości Chrystusa, której pierwszymi wyrazicielami są kapłani. „Nie walczcie z ludźmi, tylko z szatanem! (...) szczególną miłością otoczcie jawnych czy ukrytych nieprzyjaciół waszych" – apelował.

Wizja kapłańskiej świętości, którą realizował, jest najlepszym sposobem budowania autorytetu Kościoła – szczególnie dziś w czasie powszechnej erozji autorytetów.

Autor jest redaktorem naczelnym KAI

30. rocznica śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego to dobry moment, by zastanowić się nad odczytaniem jego spuścizny w kontekście wyzwań stojących dziś przed Kościołem. Tym bardziej że jego postać w pamięci społecznej przyćmił pontyfikat Jana Pawła II. Tymczasem, gdyby nie mądra linia Prymasa, nie byłoby JP II ani fenomenu polskiej religijności, umocnionej w czasie prześladowań i odpornej na dziejowe przemiany.

Nie wiemy, co powiedziałby kard. Wyszyński, gdyby wstał z grobu i przyjrzał się polskiej wolności w 20 lat po jej odzyskaniu. Wydaje się, że dziś – wobec przerażającej erozji  wartości w życiu publicznym – potrzebna jest „rewolucja ducha" na miarę Wielkiej Nowenny.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kościół
Nuncjatura Apostolska ogłasza ważną decyzję papieża Leona XIV. Dotyczy archidiecezji katowickiej
Kościół
Zmarł arcybiskup Józef Kowalczyk. „Ojciec chrzestny” polskiego Kościoła
Kościół
Nie żyje arcybiskup Józef Kowalczyk. Były prymas miał 86 lat
Kościół
Propozycja wypowiedzenia konkordatu wkrótce w Sejmie. Stoi za nią znany działacz
Reklama
Reklama