Wymieniając m.in. Cesarstwo Rzymskie, Cesarstwo Francuskie Napoleona Bonapartego, imperium brytyjskie czy państwa Inków i Persów, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w artykule opublikowanym na łamach "Izwiestii" napisał, że w dziejach świata zawsze było tak, że po okresie rozkwitu i złotego wieku finałem imperiów był rozpad i wojna lub wojna i rozpad.
"To właśnie przydarzyło się nam, Związkowi Radzieckiemu, tylko w wersji odroczonej. Wojna mogła wydarzyć się wcześniej - w latach 90. ubiegłego wieku, w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku, ale teraz wybuchła" - stwierdził Dmitrij Miedwiedwiew, były prezydent Rosji - państwa, które od ponad roku prowadzi wojnę z Ukrainą.
Czytaj więcej
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwołał ze stanowiska dowódcę wojsk ukraińskich walczących w Donbasie.
W artykule w "Izwiestii" Miedwiediew przekonywał, że gdy "umiera duży kraj", to "prędzej czy później" zaczyna się wojna. Odnosząc się do konfliktu zbrojnego między siłami Gruzji a separatystami z republik Osetii Południowej i Abchazji oraz wojskami interwencyjnymi Rosji zarzucił państwom Zachodu, że w 2008 r. "poparły agresję Gruzji przeciw narodowi osetyjskiemu".
Według Dmitrija Miedwiediewa, nieuznana przez społeczność międzynarodową aneksja należącego do Ukrainy Krymu, dokonana prze Rosję w 2014 r., była "legalnym referendum", w którym mieszkańcy Krymu wyrazili wolę powrotu "do swojej historycznej ojczyzny". "W świecie zachodnim wywołało to szaleńczą, bezsilną histerię, która trwa do dziś" - czytamy.