I wcale nie chodzi mi o akcje Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeciwko wicepremierowi Andrzejowi Lepperowi czy o na tyle sprytne ustawienie tematyki kampanii, która w zasadzie odbierała możliwość manewru Samoobrony (w plebiscycie za lub przeciw Kaczyńskim trudno jest odgrywać rolę przeciwników czegoś, co przez ponad rok się firmowało), a o mistrzowskie przejęcie części retoryki partii Leppera.

PiS, decydując się na jeszcze ostrzejszy niż w poprzednich wyborach atak na prywatyzację (przede wszystkim szpitali, ale nie tylko), liberalizm czy projekt III RP, ustawiło się w pewnym sensie w miejscu Samoobrony. Mocna antyliberalna retoryka, odwołanie do grupy „wykluczonych” z gospodarczych i społecznych przemian czy podkreślanie antyestablishmentowego charakteru Prawa i Sprawiedliwości sprawiły, że zamiast głosować na partię skompromitowaną skandalami obyczajowymi, można było spokojnie oddać głos na o wiele spokojniejszą, ale odwołującą się do podobnych obaw partię braci Kaczyńskich.

Dla wielbicieli „twardego człowieka” Leppera trudnym orzechem do zgryzienia okazać się mogła także jego polityczna przegrana z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Lider PiS nie tylko nie dał się wykiwać partii Leppera, ale przeciwnie – wykiwał i wyrzucił na aut lidera Samoobrony. Okazał się więc bardziej skuteczny, a że odwoływał się częściowo do podobnego elektoratu, to swobodnie mógł przejąć całą wyborczą pulę.

Inna rzecz, że w końcowym starciu Andrzej Lepper po prostu poddał swoją partię pod ciosy już nie tylko PiS, ale wszystkich pozostałych partii. Wciągnięcie na listy zarówno Zygmunta Wrzodaka, jak i Leszka Millera oraz błyskawiczny zwrot w lewo (po nieudanej koalicji z prawicową Ligą Polskich Rodzin) jednoznacznie pokazały, że lider Samoobrony ostatkiem sił walczy o przeżycie. Na przegrywających zaś, i to w kiepskim stylu, nie warto tracić głosu.

I nic na razie nie wskazuje na to, by sytuacja Andrzeja Leppera miała się zmienić. Wręcz odwrotnie – w związku ze słabym wynikiem wyborczym prawdopodobnie zaraz przestaną płynąć do Samoobrony dotacje budżetowe. A partii, w której (przynajmniej od poprzedniej kadencji) jedynym spoiwem była osoba zwycięskiego wodza i serwituty władzy – bez pieniążków utrzymać się nie da. Samoobrona nie jest partią ideowców, którzy bez względu na wyniki będą wiernie trwać przy swoim wodzu. Andrzej Lepper nie ma też co liczyć na powrót do roli antyliberalnego Janosika odwołującego się do niechęci wobec „urządzonych” w III Rzeczypospolitej. Tę rolę – w znacznie lepszym stylu i dużo lepiej uzasadnioną – odgrywa bowiem obecnie Jarosław Kaczyński oraz jego partia – Prawo i Sprawiedliwość. I nie ma co ukrywać, że jest to dla Polski sytuacja korzystniejsza.