Jacek Lutomski: Jak politycy przyczepiają się do krzeseł

– Za chwilę sobie idę właśnie na kolację, gdzie miałem nie iść, do budynku, do którego miałem nie wejść – uśmiechnięty i wyluzowany pan prezydent oświadczył Monice Olejnik w środowy wieczór.

Publikacja: 16.10.2008 21:44

I jak tu nie mówić o tyle wielkim, co niespodziewanym, sukcesie polskiej polityki na szczycie w Brukseli. Nasi przekroczyli wszelkie granice, sięgnęli tam, gdzie wzrok i zdrowy rozsądek nie sięga. Głowa państwa sama przyznaje, że nie miała jeść kolacji, ale dla dobra Europy zdecydowała się na konsumpcję, zresztą ten posiłek regeneracyjny przyniósł też wymierne korzyści w polityce wewnętrznej. – W tej chwili można powiedzieć, że te relacje są bardzo bliskie – komentował Radosław Sikorski – bo pan premier i pan prezydent są obok siebie na kolacji. A na kolacji ludzie się zbliżają do siebie.

Kulisy dyplomacji umiaru i rozwagi Lech Kaczyński odkrył właśnie w "Kropce nad i". Szczególnie dramatyczna była rozmowa z premierem:

– W pewnej chwili powiedziałem: to może ty wyjdziesz, a przyjdzie minister Rostowski, ale po chwili się zastanowiłem i postanowiłem, że ja wyjdę.

Dodajmy od razu, że głowa państwa wyszła bez jakiegoś specjalnego żalu, bo wspominała znacznie lepsze imprezy i towarzystwo, z którym spędzała minione szczyty: – Kiedyś miałem po jednej stronie minister Fotygę, a po drugiej stronie minister Zytę Gilowską. I pani kanclerz Angela Merkel się śmiała, że z samymi babami przyjechałem. No, ona też nieszczególnie jest mężczyzną.

Tylko minister spraw zagranicznych ciągle nie rozumie, dlaczego prezydent z takim uporem – z samolotem czy bez samolotu – zmierzał do Brukseli. Jaki był cel wizyty w Brukseli? – Po to, żeby znaleźć się na fotografii? Po to, żeby posiedzieć na krześle? Po to, żeby pokazać, że jest ważny? – pytał Sikorski.

Wiem, że to dla rządu bolesna prawda, ale na wszystkie te pytania odpowiedź jest twierdząca. Ten punkt widzenia podziela szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki. – Nie jest ważne, jak tam się ministrowie przyczepiają do krzeseł i w końcu z nich wstają.

Święte słowa, ale do ministrów dodajmy jeszcze ich przełożonych.

I jak tu nie mówić o tyle wielkim, co niespodziewanym, sukcesie polskiej polityki na szczycie w Brukseli. Nasi przekroczyli wszelkie granice, sięgnęli tam, gdzie wzrok i zdrowy rozsądek nie sięga. Głowa państwa sama przyznaje, że nie miała jeść kolacji, ale dla dobra Europy zdecydowała się na konsumpcję, zresztą ten posiłek regeneracyjny przyniósł też wymierne korzyści w polityce wewnętrznej. – W tej chwili można powiedzieć, że te relacje są bardzo bliskie – komentował Radosław Sikorski – bo pan premier i pan prezydent są obok siebie na kolacji. A na kolacji ludzie się zbliżają do siebie.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Idą wybory, więc Tusk i Hołownia są skazani na szorstką przyjaźń