Dżentelmeńska umowa nie wystarczy

Mamy nową polityczną aferkę. Ludzie szefa rządu – zresztą już nie pierwszy raz – zapomnieli o tym, że powinni informować ludzi prezydenta o niebezpiecznych wydarzeniach w kraju. I Lech Kaczyński poczuł się urażony, że za późno się dowiedział o pożarze w hotelu w Kamieniu Pomorskim.

Aktualizacja: 17.04.2009 21:22 Publikacja: 17.04.2009 21:18

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/04/17/dzentelmenska-umowa-nie-wystarczy/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Można oczywiście powiedzieć, że prezydent przesadza. Że nie ma żadnego powodu, aby o wypadku losowym – nawet takim, w którym ginie ponad 20 osób – w superpilnym trybie informować Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Że Lech Kaczyński robi publiczne wyrzuty rządowi tylko dlatego, iż chce mu politycznie zaszkodzić.

I pewnie tak jest, bo powszechnie wiadomo, że prezydent gabinetowi Tuska dobrze nie życzy i że trzyma kciuki za największą partię opozycyjną.

Ale to tylko pół prawdy. Druga połowa obciąża, niestety, rząd. Bo to Kancelaria Premiera dzierży wszystkie nitki informacji o sytuacji w Polsce. Dlatego już parę miesięcy temu odpowiednia agenda rządowa zobowiązała się, że o tego typu wydarzeniach, jak pożar w Kamieniu Pomorskim będzie informować prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

W czasie świąt wielkanocnych ten mechanizm jednak nie zadziałał. Pewnie są jakieś mniej i bardziej wiarygodne wyjaśnienia tej sytuacji, ale jedna kwestia pozostaje bezsporna. Premier i jego otoczenie uważają prezydenta za wroga, a obowiązek informowania go o czymkolwiek najwyraźniej sprawia im przykrość. Najchętniej by głowę państwa ignorowali, bo przecież polityczny interes Kaczyńskiego jest sprzeczny z interesem Tuska.

Nie chcę przez to stwierdzić, że przed prezydentem celowo zatajono wypadek w Kamieniu Pomorskim, aby Lech Kaczyński nie mógł szybko pojechać w odwiedziny do pogorzelców. Ale być może – w ferworze gorączkowych przygotowań do wizyty premiera na miejscu pożaru – nikomu nawet do głowy nie przyszło, że należałoby wysłać odpowiednią depeszę do BBN.

Morał z tej historii jest tylko jeden. W stosunkach między prezydentem a premierem jest tak dużo niechęci i złych emocji, że nie ma co liczyć na honorowe porozumienia i dżentelmeńskie umowy. Potrzebny jest oficjalny dokument lub nawet ustawa regulująca współpracę. Przyda się zawsze w czasach trudnej kohabitacji.

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/04/17/dzentelmenska-umowa-nie-wystarczy/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Można oczywiście powiedzieć, że prezydent przesadza. Że nie ma żadnego powodu, aby o wypadku losowym – nawet takim, w którym ginie ponad 20 osób – w superpilnym trybie informować Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Że Lech Kaczyński robi publiczne wyrzuty rządowi tylko dlatego, iż chce mu politycznie zaszkodzić.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Repatriacja przyspieszy? W tej kwestii naprawdę jesteśmy ostatnim pokoleniem
Komentarze
W Paryżu o Donaldzie Trumpie i Ukrainie. Dokąd zmierzamy?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: J.D. Vance tym razem przesadził. Sojusznik, który zaczyna przerażać
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zmiana przy głównym stole. Trump, Putin i ten trzeci
Komentarze
Trump rozmawiał z Putinem. Czy PiS i Konfederacja dalej biją brawo?