[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/06/14/z-dziejow-walk-o-kulture/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Podobne zainteresowania przejawia arcybiskup Życiński. W ostatni Wielki Czwartek poświęcił homilię obronie "Gazety Wyborczej" przed pewną publikacją "Dziennika". W Boże Ciało zaś zajął się ważkim problemem kultury języka: "Coraz częściej ci, od których byśmy oczekiwali świadectwa kultury, mówią w środkach przekazu językiem wulgarnym... a potem tłumaczą się, że nie wiedzieli, że mikrofon był włączony. I nawet nie potrafią zdobyć się na proste słowo "przepraszam", tylko dają świadectwo kultury, która jest odległa od chrześcijaństwa".

"Gazeta Wyborcza", cytując te słowa, interpretuje je jako aluzję do mojej wpadki w TVP Info. Z całą pewnością nie - ja przecież przeprosiłem za mocne słowo natychmiast, gdy tylko się dowiedziałem, że poszło na antenę. Jak ulał pasują natomiast upomnienia hierarchy do agorowego Radia TOK FM, gdzie w piątkowy poranek goście Jacka Żakowskiego wulgarnie dworowali sobie dłuższą chwilę z Buzka, zanim zorientowali się, że są na antenie. Zapewne był to dalszy ciąg rozmowy "oficjalnej", w której sławili byłego premiera i potępiali jakieś niesprecyzowane zarzuty obyczajowe wobec niego.

Co ciekawe, tym razem portal Gazeta.pl nie napisał o "Skandalu w TOK FM" ani nie zamieścił MP3, choć miał po nagranie tak blisko. Radio na swej stronie internetowej ocenzurowało zapis audycji, a głośni jeszcze dzień wcześniej obrońcy kultury języka, z najwyższymi hierarchią włącznie, nie dostrzegli niczego żenującego. Po prostu głucha cisza. Anglicy mawiali, że "dżentelmen nie zauważa, gdy ktoś robi coś niewłaściwego". Nasze Towarzystwo też stosuje tę zasadę, z tym że częściowo - tylko wobec swoich.