– Tusk mówi jak tabloid – krytykowali go niektórzy publicyści. Bardziej cyniczni uspokajali kolegów, że nie ma powodu do zmartwień, bo premier już nie takie rzeczy obiecywał – choćby podatek liniowy i odpolitycznienie mediów – i nic z tego nie wynikło.
Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów (przyznam, że także ja jestem mile zaskoczony) tym razem szef rządu i jego partia okazali się konsekwentni. Mimo sprzeciwów części autorytetów prawniczych i medycznych przeprowadzili przez Sejm przepisy zaostrzające kary wobec pedofilów i nakazujące ich przymusowe leczenie zgodne z oczekiwaniami większości Polaków.
Czy to populizm? Być może. Ale dobrze, że Tusk i jego partia zechcieli podlizywać się wyborcom akurat w takiej sprawie. Nikt rozsądny chyba nie zaprzeczy, że pedofilia jest jednym z najbardziej obrzydliwych przestępstw. Nikt chyba nie będzie namawiał w tym przypadku do tolerancji i uszanowania odmiennych preferencji seksualnych. I nie bez przyczyny akurat tym razem Sejm był niemal jednomyślny.
To oczywiście sukces dobrego projektu przygotowanego przez rząd Platformy Obywatelskiej i PSL. Ale też liberałowie z PO powinni się przy tej okazji zastanowić, czy czegoś nie zawdzięczają konserwatystom z Prawa i Sprawiedliwości. Bo przez kilkanaście lat III RP niemal powszechnie wśród politycznych elit dominowało przekonanie, że kodeksy karne można tylko liberalizować.
I jedynie obecni liderzy PiS uparcie przekonywali, że przestępców pewnych kategorii nie wystarczy skutecznie ścigać, trzeba ich także ostro karać.