Jest wrażliwy na zagrożenia dla polskiej suwerenności. I może nie wstydzić się swojej biografii, bo w czasach PRL nie robił kariery w totalitarnej partii, a SB nie uznawała go za swojego tajnego współpracownika. Wręcz odwrotnie – zawsze był po stronie tych, którzy domagali się niepodległości dla Polski i demokracji dla Polaków. Lech Kaczyński nie jest Aleksandrem Kwaśniewskim i to jest jego ogromna zaleta. Ale czy to rzeczywiście oznacza, że jest dobrym przywódcą państwa?

W ciągu czterech lat Kaczyński nie potrafił przekonać Polaków, że jest prezydentem ponadpartyjnym. Nie podjął próby zbudowania obozu szerszego niż ugrupowanie, z którego się wywodzi. Wręcz odwrotnie – podkreślał swoje związki z PiS i usuwał ze stanowisk ludzi, którzy wykazywali niezależność. Zraził do siebie wiele środowisk, nie tylko tych, na konflikt z którymi był skazany (korporacje prawników, lekarzy czy profesorów), ale nawet i tych, którzy liczyli na zmiany, jakie miała przynieść IV RP. Pokazał, że nie rozumie wolnego rynku, grając na populistycznych nastrojach, wetując zmianę ustawy kominowej, krytykując pomysł podatku liniowego.

A przy tym wszystkim wielokrotnie ulegał humorom, potwierdzając opinię, że jest kapryśny i pamiętliwy. Obrażał się na tych, na których w demokracji obrażać się nie wolno – na media. To prawda, że większość dziennikarzy była mu niechętna i wyolbrzymiała każde jego potknięcie. Ale Kaczyński tych, którzy go nie lubili, zniechęcił do siebie ostatecznie. Tych, którzy byli gotowi oceniać go bez uprzedzeń, odepchnął żądaniem bezkrytycznej lojalności.

W ten sposób w ciągu czterech lat sprawowania urzędu prezydent roztrwonił ogromną część zaufania, którym go obdarzyli wyborcy. W 2005 roku w pierwszej turze głosowało na niego 33 proc., w drugiej 54 proc. Obecnie może liczyć w sondażach na zaledwie 13-procentowe poparcie. Daje mu to trzecie miejsce. Za Włodzimierzem Cimoszewiczem. Na tę pozycję Lech Kaczyński niestety sam zapracował.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/12/23/dominik-zdort-cztery-lata-lecha-kaczynskiego/]blog.rp.pl[/link]