Moskwa, Jaruzelski, Kaczyński

Jechać do Moskwy czy nie jechać – oto jest pytanie, przed którym staje Lech Kaczyński. A jeśli już, to z generałem Jaruzelskim czy bez niego?

Publikacja: 09.04.2010 21:06

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i nowego tygodnika "Uważam Rze"

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i nowego tygodnika "Uważam Rze"

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Są to dwa różne pytania i odpowiedź twierdząca na pierwsze wcale nie musi pociągać za sobą takiej na drugie. W drugim przypadku większych wątpliwości nie mam: dla byłego dyktatora, który stał się symbolem zniewolenia, nie powinno być miejsca wśród członków prezydenckiej delegacji. Wojciech Jaruzelski, który czasem nie miał sił stawić się w sądzie, by odpowiedzieć na zarzuty popełnienia zbrodni, który całą karierę zawdzięcza posłuszeństwu sowieckim mocodawcom, powinien – skoro został zaproszony jako kombatant – lecieć do Moskwy sam. Chociaż mogę zrozumieć, że Kaczyński musi zabiegać o wyborców lewicy i starać się zmienić wizerunek, to są pewne granice pragmatyzmu. Zbyt daleko posunięty staje się cynizmem. Cena, sądzę, w postaci symbolicznej wspólnej podróży do Moskwy pierwszego prezydenta III RP, zawdzięczającego swój urząd strachowi przed siłą komunistów, oraz obecnego prezydenta Polski wolnej, demokratycznej i suwerennej jest zdecydowanie zbyt wygórowana.

Jaruzelski jako żyrant Kaczyńskiego – toż to tragifarsa.

Znacznie trudniej odpowiedzieć na pytanie o samodzielną podróż prezydenta. Tym bardziej że argumenty podnoszone przeciw temu pomysłowi zdają się słuszne. Faktycznie, 9 maja 1945 roku nie był i nie może być dla Polaków dniem radości. Defilada na placu Czerwonym jest nie tylko uczczeniem zwycięstwa nad Hitlerem, ale także przypomnieniem tragicznego losu Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, dla których był to początek nowej, sowieckiej, krwawej okupacji. Nic nie wskazuje też, by współczesne rosyjskie elity chciały to zrozumieć. Ba, przeciwnie. Im więcej czasu mija od końca II wojny światowej, tym większe przywiązanie do mitu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. I tym częściej słychać o próbach rehabilitacji Stalina. Tym celom, nie można wykluczyć, będą służyły moskiewskie uroczystości.

Tylko czy to rozstrzyga kwestię? Choć z polskiego punktu widzenia ideałem byliby Rosjanie potępiający reżim Stalina w takim samym stopniu jak współcześni Niemcy Hitlera, Rosjanie gotowi uznawać swoje historyczne winy i wolni od ciągot imperialnych, to, obawiam się, takich Rosjan albo w ogóle nie ma, albo jeśli są, to nie mają znaczenia. A Polska nie może sobie pozwolić na politykę idealną. Musi prowadzić politykę rzeczywistą wobec Rosji takiej, jaka jest, i rosyjskich elit władzy takich, jakie są – ze wszystkimi pozostałościami sowietyzmu – a nie jakie być powinny.

Z tego zaś punktu widzenia wyjazd do Moskwy jeśli można zapewnić, że nie wiązałby się z upokorzeniem głowy państwa – np. umieszczeniem go w trzecim szeregu z przywódcami byłych republik ZSRR – wydaje się rozsądny. Szczególnie, że będą tam defilować polscy żołnierze.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/lisicki/2010/04/09/moskwa-jaruzelski-kaczynski/]na blogu[/link][/ramka]

Są to dwa różne pytania i odpowiedź twierdząca na pierwsze wcale nie musi pociągać za sobą takiej na drugie. W drugim przypadku większych wątpliwości nie mam: dla byłego dyktatora, który stał się symbolem zniewolenia, nie powinno być miejsca wśród członków prezydenckiej delegacji. Wojciech Jaruzelski, który czasem nie miał sił stawić się w sądzie, by odpowiedzieć na zarzuty popełnienia zbrodni, który całą karierę zawdzięcza posłuszeństwu sowieckim mocodawcom, powinien – skoro został zaproszony jako kombatant – lecieć do Moskwy sam. Chociaż mogę zrozumieć, że Kaczyński musi zabiegać o wyborców lewicy i starać się zmienić wizerunek, to są pewne granice pragmatyzmu. Zbyt daleko posunięty staje się cynizmem. Cena, sądzę, w postaci symbolicznej wspólnej podróży do Moskwy pierwszego prezydenta III RP, zawdzięczającego swój urząd strachowi przed siłą komunistów, oraz obecnego prezydenta Polski wolnej, demokratycznej i suwerennej jest zdecydowanie zbyt wygórowana.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne