Teraz taką samą kurację zaleca nam Jacek Rostowski, minister finansów. Radzi prof. Leszkowi Balcerowiczowi, aby zdjął z rogu ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich licznik naszego długu publicznego. Od tego ma się nam zrobić lepiej.  Jeżeli ktoś bije na alarm, gdy sytuacja faktycznie się poprawia, to jest niebezpieczeństwo, że nie będą go słuchali, gdy sytuacja zacznie się pogarszać  powiedział wczoraj, wielce zadowolony z siebie, minister w Radiu RMF FM. Skomentował w ten sposób najnowsze informacje dotyczące naszego zadłużenia, podane przez Eurostat.

Czy rzeczywiście mamy powód do takiej euforii? Nie bardzo. Spójrzmy na dane, które w tak dobry nastrój wprawiają ministra. Nasze zadłużenie w stosunku do PKB wciąż rośnie. W 2008 r. dług publiczny wynosił 47,1 proc. PKB, a w ubiegłym roku już 56,3 proc. Przekroczyliśmy zatem tzw. drugi próg ostrożnościowy i tylko przez księgowe sztuczki ministra nie musimy wprowadzać planu sanacji naszych finansów. Żeby było obrazowo. W 2008 r. nasze zadłużenie wynosiło 600,1 mld zł, w ubiegłym roku już 859 mld zł. Różnica wynosi, bagatela, prawie 260 mld zł. Ten dług będziemy musieli spłacić. I to z odsetkami.

Co gorsza, zadłużamy się mimo skoku na pieniądze w OFE i podwyżki podatków  w górę poszedł m.in. VAT, zamrożone są progi podatkowe. W efekcie państwo, czego także dowodzi lektura danych unijnego biura statystycznego, coraz bezwzględniej egzekwuje od nas wypracowane przez nas bogactwo. W 2009 roku przez urzędnicze trzewia przechodziło 37,2 proc. naszego PKB, w ubiegłym roku  już 38,5 proc.

Prof. Leszek Balcerowicz uruchomił licznik długu, aby przestrzegać nas przed życiem na kredyt. Nie ma chyba większego problemu współczesnych gospodarek. Wiara, że da się bez końca zadłużać i żyć na koszt dzieci i wnuków, posypała się, szczególnie w Europie, jak domek z kart. Wciąż, właśnie dlatego, stoimy raz bliżej, raz dalej krawędzi przepaści.

Minister Rostowski najwyraźniej uznaje, że Polska jest już bardzo daleko od ziejącej czarnej dziury. Tyle tylko, że nie chcą zgodzić się z tym fakty, a zaklinanie rzeczywistości  zdejmijcie licznik długu, a przestaniemy być dłużnikami jest jak wiara dziecka w to, że jak zamknie oczy, to znikną strachy.