Szkodliwe recepty PiS i posła Śniadka

Ze zgrozą wysłuchałem w piątek w radiowej Trójce propozycji posła PiS Janusza Śniadka na uzdrawianie sytuacji w naszej gospodarce i na rynku pracy. Bije z nich nie tylko brak merytorycznego przygotowania, ale także brak refleksji o elementarnych zależnościach dotyczących ekonomii i zatrudnienia.

Publikacja: 20.09.2013 13:01

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

„Do 2030 r. populacja Polski nie zmaleje. Dopiero później nastąpi spadek" przekonywał były szef „Solidarności" red. Marcina Zaborskiego. Ma to być argument przeciwko decyzji rządu o podwyższaniu wieku emerytalnego. Tyle, że przeczą temu fakty. Z prognozy przygotowanej przez ZUS wynika, że liczba Polaków zmaleje w tym czasie o 1,3 mln. Teraz jest nas 38,33 mln, za 17 lat będzie 37,05. Podobne dane prezentuje GUS. Według niego liczba Polaków zmaleje w tym okresie z 38,1 do 36,8 mln. Zanim poseł wypowie się tak kategorycznie, powinien sprawdzić podstawowe dane. No chyba, że uważa, iż kolejny milion Polaków, który zniknie z kraju to żadna strata. Dziwne jest też to, że osoba reprezentująca PiS, które prezentuje się jako partia sprzyjająca rodzinie, bagatelizuje demograficzny dramat jaki rozgrywa się na naszych oczach.

Kolejna wypowiedź: „Już dzisiaj dla czterech roczników polskiej młodzieży (ze względu na podniesienie wieku emerytalnego – przyp. red.) jest zablokowana naturalna wymiana. Emeryci odchodzący na emeryturę zostawiają miejsca pracy dla absolwentów. To oznacza dla 1 mln młodych wyrok – bezrobocie lub emigrację".

Panie pośle. To elementarny błąd w rozumowaniu i dowód na brak szacunku dla starszych osób. Mitem jest, że zabierają one pracę młodym bo nie jest tak, że liczba miejsc pracy w gospodarce jest reglamentowana. Tak naprawdę najlepiej dla niej (a tym samym dla obywateli) jeśli pracują wszyscy, którzy mogą. Bogactwo i dobrobyt bierze się z pracy. Jeśli osoby zdolne do niej nie są aktywne, a tak dzieje się jeśli masowo wysyłamy je na wcześniejsze emerytury, jest to dla gospodarki strata. Większa liczba pracujących to także wyższy popyt na dobra i usługi. A właśnie od nich zależy kondycja firm i dynamika tworzenia miejsc pracy. Co więcej jest odwrotnie niż chce poseł Śniadek – im więcej osób jest na utrzymaniu pracujących, tym muszą oni płacić wyższe składki, a przez to są drożsi i firmom trudniej ich zatrudnić. To klasyczne prawo ekonomii. Świadczenia nie biorą się z nieba, ale by je wypłacić trzeba opodatkować młodych. A jeśli towar jest droższy, to jest na niego mniejszy popyt.

Dowód? Dane z naszego rodzimego podwórka. Jeśli byłoby tak, jak chce poseł Śniadek, że osoby starsze wysłane na świadczenia zwalniają miejsca pracy i ułatwiają młodym zawodowy start nie mielibyśmy na początku tego wieku bezrobocia. Mieliśmy przecież wtedy rekordową liczbę osób na świadczeniach społecznych (emeryturach, rentach, zasiłkach i świadczeniach przedemerytalnych). Miejsc pracy powinno więc być jak lodu. A tymczasem w lutym 2003 r. wskaźnik bezrobocia osiągnął historyczne maksimum 20,7 proc. A teraz dane międzynarodowe. Na przykład w Szwecji pracuje 73 proc. osób w wieku 55-64 lata, a wskaźnik bezrobocia wynosi tam 8 proc. W Danii wskaźniki te wynoszą  odpowiednio 60,8  proc. i 6,8 proc. Z kolei w USA pracuje 60,7 proc. starszych osób.

U nas jest to już blisko 40 proc. A jeszcze w 2004 r. wskaźnik ten wynosił zaledwie 26,2 proc. To wciąż bardzo mało bo oznacza to, że 6 na 10 Polaków w dość młodym wieku nie pracuje. Większość z nich pobiera jakąś formę świadczenia społecznego.

„Cofniemy reformę wieku emerytalnego" – brzmi kolejne zapewnienie posła Śniadka. Trudno nawet dyskutować z tymi deklaracjami. Taka decyzja będzie oznaczać, zwłaszcza dla młodych, ogromną krzywdę - bo to oni będą musieli zapłacić więcej za wypłacane przez ZUS świadczenia. PiS skaże ich zatem na wyższe podatki, bezrobocie lub emigrację.

Można zrozumieć, że toczy się walka polityczna o głosy wyborców. Można też zrozumieć, że partie uciekają się do różnych chwytów, by przekonać do siebie wyborców. Jednak deklaracje posła Śniadka to szczyt populizmu, dewastują wręcz one jakość debaty publicznej.

Nie dajmy się nabierać fałszywym św. Mikołajom.

„Do 2030 r. populacja Polski nie zmaleje. Dopiero później nastąpi spadek" przekonywał były szef „Solidarności" red. Marcina Zaborskiego. Ma to być argument przeciwko decyzji rządu o podwyższaniu wieku emerytalnego. Tyle, że przeczą temu fakty. Z prognozy przygotowanej przez ZUS wynika, że liczba Polaków zmaleje w tym czasie o 1,3 mln. Teraz jest nas 38,33 mln, za 17 lat będzie 37,05. Podobne dane prezentuje GUS. Według niego liczba Polaków zmaleje w tym okresie z 38,1 do 36,8 mln. Zanim poseł wypowie się tak kategorycznie, powinien sprawdzić podstawowe dane. No chyba, że uważa, iż kolejny milion Polaków, który zniknie z kraju to żadna strata. Dziwne jest też to, że osoba reprezentująca PiS, które prezentuje się jako partia sprzyjająca rodzinie, bagatelizuje demograficzny dramat jaki rozgrywa się na naszych oczach.

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka