Liczby tego rzędu są dla większości z nas zbyt abstrakcyjne. Wyobraźnia zwykłego obywatela kończy się na poziomie kilku milionów złotych, czyli sumy, jaką przy niezmiernym szczęściu może wygrać w Lotto. A kilka bilionów to przecież milion razy więcej.
Z tego punktu widzenia zmiana, jaką na swoim liczniku długu wprowadziła fundacja FOR Leszka Balcerowicza, nie odgrywa większej roli. Nawet jeśli ten dług przeliczy się na statystycznego Polaka, to zobowiązania zwiększą się z 25 tys. zł do 108 tys. zł na głowę. Dopóki u drzwi nie stanie komornik – nie ma co psuć sobie humoru.
Zwrócenie opinii publicznej uwagi, że istnieje coś takiego jak ukryty dług publiczny, to element walki FOR z propagandą premiera Tuska i ministra Rostowskiego przy okazji wprowadzania tzw. reformy OFE, czyli nacjonalizacji części oszczędności emerytalnych Polaków. Ta operacja ma bowiem przede wszystkim doraźnie poprawić statystyki długu publicznego, ale tego jawnego.
Dzięki prostemu zabiegowi rząd nie będzie musiał przeprowadzać prawdziwych reform, czym naraziłby się wielu grupom wyborców. Będzie za to mógł zwiększyć wydatki, czym spróbuje kupić sobie przychylność elektoratu.
Dług ukryty to przede wszystkim przyszłe zobowiązania emerytalne państwa. Te, o których premier z ministrem mówią, że w odróżnieniu od środków zgromadzonych w OFE ich wypłata jest pewna. Mogą sobie pozwolić na takie zapewnienia, bo kiedy za kilkanaście–kilkadziesiąt lat te przyszłe zobowiązania staną się zobowiązaniami aktualnymi, nie będzie to już ich problemem.