Premier przekonuje, że panowie Sienkiewicz i Belka rozmawiali w restauracji Sowa, troszcząc się o Polskę. Różne rzeczy można wygadywać, ale nie musimy w nie wierzyć. Jeśli byłoby tak jak chciał szef rządu, to prezes Belka powinien powiedzieć ministrowi Sienkiewiczowi: najlepszym sposobem sanacji finansów, które są w „dupie", są reformy racjonalizujące wydatki, a nie sięganie po pieniądze z NBP. A minister powinien się z nim zgodzić.

Nic takiego jednak nie pada. Szef NBP ustawia się do negocjacji z rządem. Co jest w nich walutą? Nasze pieniądze, gromadzone przez nas, a nie prezesa Belkę, na czarną godzinę.

Co ciekawe na poziomie diagnozy z koniecznych działań zdaje sobie sprawę minister Sienkiewicz. Używa sformułowania „cięcia są niewystarczające". Żaden z panów nie zastanawia się jednak jak trwale uzdrowić nasze finanse. To jest w tle. Dla Sienkiewicza liczą się wygrane wybory, uniknięcie „kłopocików wewnętrznych" i powrót PiS do rządu, dla Belki więcej władzy w NBP. Zaczynają zatem targ. Belka mówi bez pardonu: chcę mieć w tym dealowaniu partnera w osobie premiera, dymisję ministra Rostowskiego oraz większe wpływy w banku centralnym. Sienkiewicz się na to zgadza.

Gdzie tu troska, o której mówi premier Donald Tusk? Gdzie refleksja, że niedomykający się permanentnie budżet to problem? Gdzie troska, że finansowy doping ze strony NBP zachęca rząd do dalszej nieodpowiedzialnej polityki finansowej? Gdzie refleksja Belki, że daje rządowi kolejne alibi do uprawiania polityki „ciepłej wody w kranie", którą ekonomiści odsądzili od czci i wiary?

Premier, broniąc rozmowy obu panów i wmawiając nam ich troskę o Polskę, może być – z punktu widzenia logiki - albo intelektualnie niezdolny do oceny rzeczywistości albo cyniczny. Nie wydaje mi się, by chodziło o pierwszy scenariusz. Szef rządu wie, że troska o państwo powinna przejawiać się w zupełnie inny sposób, niż kupowanie sobie czasu pieniędzmi z banku centralnego.  Wmawia nam co innego licząc, że w to uwierzymy. Jest zatem cyniczny. Nie jesteśmy jednak skazani jak ciemny lud, by kupować tę narrację.