Zjednoczeni w niemocy. Komentarz Jerzego Haszczyńskiego

ONZ to było coś, gdy byłem dzieckiem. Czyli ładnych parę dekad temu, gdy Polska nie należała do żadnej organizacji, która kojarzyła się z Zachodem. Nie była w NATO ani Unii Europejskiej, a w ONZ można się było o wielki zachodni świata nieco otrzeć.

Publikacja: 23.09.2014 08:21

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Tak naprawdę to i wtedy niewiele umiała załatwić, ale teraz bije rekordy niemocy, nie jest w stanie przeforsować żadnej rezolucji w kluczowych, kontrowersyjnych sprawach świata, bo zawsze znajdzie się jakiś kraj, mający prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa, który ją obali. Zazwyczaj jest to Rosja, wspierana przez Chiny.

Pozostaje jeszcze Zgromadzenie Ogólne, na którym można czasem coś przepchnąć, bo prawa weta tam nikt nie ma – najłatwiej przegłosować coś, co uderza w Izrael.

Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych to także coroczne sesje w Nowym Jorku z udziałem masy politycznych VIP-ów, kolejna właśnie dziś się zaczyna. Będzie pod jednym względem wyjątkowa – pojawią się także VIP-y z kultury pop, celebryci z Hollywood i okolic - Leonardo di Caprio i Victoria Beckham, którym bliskie są sprawy zmian klimatu czy zdrowia dzieci. Będzie o czym pisać i nadawać w telewizji, ale jak później przyjdzie do podejmowania decyzji, to raczej czeka nas rozczarowanie. Znajdowanie kompromisów to nie jest specjalność ONZ.

Nie wątpię w dobre intencje celebrytów i masy przywódców politycznych, którzy udają się na drugi koniec świata, by przemówić. Pojawią się najpoważniejsze tematy – ebola, wojna na Ukrainie i zagrożenie ze strony samozwańczego Państwa Islamskiego - i pewnie nawet do kogoś dotrą, na chwilę wzbudzą refleksję.

Choć w tym tłumie trudno się będzie przebić. Stawiam na Di Caprio i na przywódców z krajów islamskich. Na poprzedniej sesji Zgromadzenie Ogólnego gwiazdą był nowy prezydent Iranu Hasan Rohani.

I co zabrzmi całkiem pozytywnie – z roztaczanego przez niego uroku coś nawet zostało. Iran nadal jest postrzegany lepiej niż w czasach poprzednika Rohaniego – Mahmuda Ahmadineżada. Wciąż jest kandydatem na kryptosojusznika Zachodu w rozwiązywaniu nabrzmiewających problemów Bliskiego Wschodu. W przeddzień sesji Zgromadzenia Ogólnego szef irańskiego MSZ zdążył już zakopać topór wojenny z kolegą z Arabii Saudyjskiego, regionalnym arcywrogiem i niepokornym sojusznikiem Ameryki. Wszystkich połączył lęk przed bezwzględnymi fundamentalistami sunnickimi.

Miejmy nadzieję, że budowanie koalicji ponad podziałami przeciw samozwańczemu Państwu Islamskiemu to nie będzie wszystko, co pozostanie po tak wielkiej imprezie. Niech przez chwilę ONZ nie kojarzy się z niemocą.

Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku