Kanclerz Angela Merkel przesłała prezydentowi elektowi "serdeczne gratulacje" ze znaczącym uzupełnieniem. Po prostu przedstawiła w kilku zdaniach, jak widzi stosunki niemiecko-polskie. Przyjazne, pełne zaufania jak nigdy dotąd.
Najbardziej niezwykłe jest stwierdzenie: "To, że jesteśmy sobie tak bliscy, zawdzięczamy jednak przede wszystkim gotowości Pańskiego kraju do pojednania i partnerstwa z Niemcami mimo niewyobrażalnych zbrodni niemieckich w czasie II wojny światowej."
Trudno mocniej powiedzieć: Nie piszemy historii na nowo, Polska jako ofiara okazała się wspaniałomyślna. Słowa Merkel powinny się podobać wyborcom Dudy, zresztą nie tylko jego, bo lęki o wizerunek naszego kraju są ponadpartyjne (z niewielkimi wyjątkami).
Szefowa niemieckiego rządu wspomniała też o traktacie polsko-niemieckim. Co prawda w kontekście zbliżającej się 25.rocznicy jego podpisania, ale można wyczuć gotowość strony niemieckiej do negocjacji w sprawie tego, co się Polsce w nim nie podoba. A nie podoba się nierówne traktowanie mniejszości niemieckiej w Polsce i Polaków w Niemczech. Odkąd przestał być ministrem spraw zagranicznych, wspomina o tym i Radosław Sikorski, obecnie marszałek Sejmu. Zażądał kilka tygodni temu, by Niemcy znacznie zwiększyły wydatki na naukę polskiego dla Polonii i oskarżył je, że nie realizują postanowień traktatu. Czyli i w tym wypadku ewentualne ustępstwa wobec Dudy spotkałyby się z ponadpartyjnym zadowoleniem (można się tylko zastanawiać, dlaczego dotychczas były niemożliwe).
Gratulacje przesłane przez prezydenta Joachima Gaucka, choć krótsze i mniej osobiste, są w podobnym duchu "wspaniałej współpracy", której nie warto byłoby zepsuć.