Stefan Szczepłek: Dymisja na życzenie

Kiedy po meczu z Finlandią spytano Michała Probierza, czy zamierza podać się do dymisji, odpowiedział mniej więcej, że nie widzi powodów. Minęło kilkanaście godzin i już je znalazł.

Publikacja: 12.06.2025 12:05

Stefan Szczepłek: Dymisja na życzenie

Foto: Markku Ulander/Lehtikuva via REUTERS

To jest dla niego typowe, bo to człowiek inteligentny. Usiadł, zapalił cygaro, popił whisky, przemyślał, w efekcie nie zgodził się sam z sobą i zdanie zmienił. Z tym, że chyba ktoś i coś mu w tym pomogło. Wprawdzie nie był to koński łeb wrzucony pod kołdrę ani ryba przyniesiona przez kuriera inPostu, ale jego dobrowolna dymisja mogła należeć do kategorii propozycji nie do odrzucenia. To coś takiego, jak samobójstwo Włodzimierza Majakowskiego, którego ostatnie słowa podobno brzmiały: tawariszczi, nie strilajtie.

Już wcześniej pisałem, że Probierz pociągnie za sobą w otchłań Cezarego Kuleszę, jednak nie sądzę, aby to ktoś przeczytał. „Rzeczpospolita” chyba nie leży w gabinecie obecnego prezesa PZPN. Ludzie decydujący o losach polskiej reprezentacji i całego futbolu sami musieli zdawać sobie sprawę, że selekcjoner już od dawna przestał być zbawieniem kadry, a stał się jej obciążeniem.

Dlaczego funkcja selekcjonera przerosła Michała Probierza?

Sam na to zapracował. Obejmował stanowisko jako stosunkowo młody, zdolny trener, czytający książkę za książką, mający swoje zdanie, którego zażarcie broni, jako były piłkarz rozumiejący i potrafiący porozumieć się z zawodnikami.

Jak bardzo nowa funkcja go przerosła, przekonałem się stosunkowo szybko. Wcześniej dzwonił, rozmawialiśmy o piłce i lekturach. Po nominacji już nie odbierał telefonów, a kiedy udało mi się dodzwonić i chciałem przeprowadzić z nim wywiad do gazety, odpowiedział, że teraz to z nim można się kontaktować tylko przez rzecznika.

Nie znałem rzecznika, ale on znał mnie i zachwycony, że mam do niego sprawę służbową, odpowiedział: oczywiście, natychmiast. Do dziś mnie umawia i z Probierzem, i z prezesem Kuleszą. Ja na tym nie straciłem.

Potem było już gorzej. Probierz nie tylko reprezentacji nie odbudował, gry nie poprawił, ale swoimi decyzjami personalnymi przy powołaniach, taktyką, która nie prowadziła do sukcesów, a ostatecznie skłóceniem drużyny pokazał, że robi coś, do czego nie ma kompetencji.

Czytaj więcej

Michał Probierz rezygnuje. Kto mógłby go zastąpić? Trzy nazwiska na pierwszym planie, jeden faworyt

Selekcjoner reprezentacji to nie tylko ktoś, kto jest wybitnym trenerem (w przypadku Michała Probierza można postawić znak zapytania). Jako jedna z najpopularniejszych postaci w kraju powinien spełniać też inne kryteria. To inteligentny, wykształcony człowiek, potrafiący znaleźć się w każdej sytuacji, rozłożyć zasługi po zwycięstwie i wytłumaczyć porażkę, być partnerem dla dziennikarza. Mieć wreszcie coś takiego, co sprawi, że będzie lubiany, niezależnie od wyników.

Jaki powinien być selekcjoner?

Taki był Kazimierz Górski, Antoni Piechniczek, nawet Jacek Gmoch ze swoimi fanaberiami. Ale oni mieli jedną cechę wspólną: byli prawdziwymi fachowcami, a prowadzone przez nich reprezentacje wygrywały. Kiedy w Polsce uznano, że srebrny medal olimpijski zdobyty w Montrealu jest porażką, Górski nie czekał, tylko sam podał się do dymisji. Ryszard Kulesza też, kiedy z jego zawodników przed stanem wojennym chciano zrobić niemal wrogów ludu.

Z sentymentem i szacunkiem wspomina się Wojciecha Łazarka, Andrzeja Strejlaua, Henryka Apostela, Jerzego Engela, Pawła Janasa, Franciszka Smudę, Waldemara Fornalika, Adama Nawałkę (jego reprezentacja pokonała Finlandię 5:0) czy Jerzego Brzęczka (5:1 z Finlandią).

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Finlandia - Polska. Blamażu ciąg dalszy

Oni też nie zawsze wygrywali, ale umieli się zachować, nie wywyższali się. Byli właściwymi ludźmi do pełnienia funkcji trenera drużyny narodowej i dobrymi twarzami polskiego futbolu.

Czterej ostatni selekcjonerzy stanowili zaprzeczenie tych cech. Firma odzieżowa, ubierająca Michała Probierza w rzucające się w oczy garnitury, niepasujące zresztą do boiska, raczej nie może pozwolić sobie na reklamę w rodzaju: „Szyjemy ubrania dla najbardziej przegranego trenera w Polsce”.

Ale to nie ona go zwolniła. Michał Probierz zwolnił się sam, mimo że bardzo tego nie chciał.

To jest dla niego typowe, bo to człowiek inteligentny. Usiadł, zapalił cygaro, popił whisky, przemyślał, w efekcie nie zgodził się sam z sobą i zdanie zmienił. Z tym, że chyba ktoś i coś mu w tym pomogło. Wprawdzie nie był to koński łeb wrzucony pod kołdrę ani ryba przyniesiona przez kuriera inPostu, ale jego dobrowolna dymisja mogła należeć do kategorii propozycji nie do odrzucenia. To coś takiego, jak samobójstwo Włodzimierza Majakowskiego, którego ostatnie słowa podobno brzmiały: tawariszczi, nie strilajtie.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Izrael atakuje Iran. Dlaczego Lew Syjonu powstaje i ryczy właśnie teraz?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po ataku na Iran. Izrael wciągnie USA w wojnę globalną?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nawrocki chce burzyć mury nienawiści. Ile są warte deklaracje prezydenta elekta
Komentarze
Estera Flieger: Wsiąść do pociągu byle jakiego, czyli jaką wizję ma rząd Donalda Tuska
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
analizy
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk ma strategię, której częścią było exposé. Tylko czy zachwyci wyborców?