Po najcięższej, najbardziej zażartej i chyba najbardziej brutalnej kampanii wyborczej w historii III RP, PKW policzyła już wszystkie głosy. Karol Nawrocki wygrał otrzymując 10 606 628 głosów (50,89 proc.). Rafał Trzaskowski zostaje prezydentem, tyle że Warszawy.
Na kandydata KO zagłosowało 10 237 177 osób (49,11 proc.). Różnica między Nawrockim a Trzaskowskim wyniosła 369 tys. głosów (dla porównania w 2020 roku dystans między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim wyniósł 422 tys. głosów).
Co oznacza dla Polski wygrana Karola Nawrockiego
Premier Donald Tusk od paru miesięcy odliczał dni do końca prezydentury Andrzeja Dudy. Od 6 sierpnia – jeśli ważność wyborów stwierdzi Sąd Najwyższy – koalicja 15 października będzie go wspominać z rozrzewnieniem. Bo Duda przynajmniej w kilku sprawach chciał i mógł się z obozem rządzącym dogadywać. Nawrocki nie będzie zapewne tego chciał, ani musiał. Zapowiedział, że jego celem będzie doprowadzenie obecnego rządu do upadku. Nawrocki będzie dla Tuska znacznie trudniejszym partnerem niż ustępujący prezydent. Otrzymał właśnie bardzo silny mandat demokratyczny – jego wynik to drugi najlepszy wynik w historii wyborów prezydenckich w Polsce (lepszy o 16 tys. głosów uzyskał Lech Wałęsa w 1990 r.). I będzie swój mandat wykorzystywał do blokowania – bo prezydent może głównie blokować – działania rządu.
Dla Polski oznaczać to będzie okres silnych napięć i politycznych turbulencji. Nie będzie stabilności, czekają nas jeszcze głębsze podziały i „wojna na górze”.
Czytaj więcej
Druga tura wyborów prezydenckich to moment przełomowy. Polska potrzebuje nowej opowieści, która p...