W 2020 roku w I turze Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski zebrali łącznie niemal 74 proc. głosów. W tym roku Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski mogą wspólnie zdobyć mniej niż 60 proc. głosów. KO i PiS robią coraz więcej miejsca dla innych graczy na scenie politycznej.
Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski: bez wizji, bez idei, kontynuacja 20-letniej wojny
Jeśli ktoś zastanawia się, dlaczego tak się dzieje, to wystarczy, że spojrzy uważnie na kończącą się właśnie kampanię wyborczą przed wyborami prezydenckimi. Biorąc pod uwagę, jak bardzo obie strony ciągnącego się od 2005 roku konfliktu politycznego w Polsce podkreślały wagę nadchodzących wyborów prezydenckich, była ona w wykonaniu Trzaskowskiego i Nawrockiego wyjątkowo bezbarwna.
Czytaj więcej
Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki są faworytami tych wyborów. Ale w pierwszej turze ciekawsze je...
Nawrocki jako „obywatelski” kandydat miał umożliwić PiS nowe otwarcie i wyjść poza krąg twardego elektoratu PiS. Skończyło się na heroicznej walce o to, aby osiągnąć poparcie na takim poziomie, jaki osiąga w sondażach partyjnych ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, i „obywatelskości” ograniczającej się do tego, że prezes IPN coraz lepiej naśladował język Przemysława Czarnka czy Mariusza Błaszczaka. Nawrocki nie zaprezentował jakiejś oryginalnej wizji, idei, którą mógłby porwać wyborców innych niż ci, których już wcześniej porwał Jarosław Kaczyński. Jego oferta sprowadza się w gruncie rzeczy do tego, że włoży kij w szprychy rządu i doprowadzi do jego upadku, dzięki czemu do władzy będzie mógł wrócić PiS.