Artur Bartkiewicz: Donald Tusk wchodzi w buty PiS. To droga donikąd

Jeśli największym grzechem PiS było podporządkowywanie całego aparatu państwa władzy wykonawczej i większości rządzącej, to lekarstwem na to nie może być podporządkowywanie całego aparatu państwa władzy wykonawczej i większości rządzącej. Wydawałoby się, że jest to oczywiste, ale się okazuje, że nie do końca.

Publikacja: 31.12.2024 09:20

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: REUTERS/Johanna Geron

Po tym jak PKW wykonała postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN premier Donald Tusk dokonał błyskawicznej wykładni tej uchwały w serwisie X, sprowadzającej się do słów „pieniędzy nie ma i nie będzie”.

Tym samym po raz kolejny, w imię walki o praworządność, obecna większość czyni z rządu ostatnią instancję w rozstrzyganiu spraw, które należą do kompetencji zupełnie innych organów – w tym przypadku PKW i SN. Problem w tym, że systemy, w którym różne instytucje podejmują różne decyzje, a na końcu ostateczne słowo należy do rządu, nie są wprawdzie czymś nieznanym, ale zazwyczaj nie określa się ich mianem demokratycznych.

Czy większość rządząca może dowolnie rozumieć prawo, którego nie jest w stanie zmienić?

Nie ulega wątpliwości, że fundamentami instytucji tworzących polskie państwo, w tym przede wszystkim wymiaru sprawiedliwości, zatrząsł PiS, który przez osiem lat zdołał uczynić z Trybunału Konstytucyjnego partyjny trybunał Zjednoczonej Prawicy, utworzyć w Sądzie Najwyższym izby, które – zgodnie z wyrokami europejskich trybunałów – nie mają nic wspólnego z sądem, a nade wszystko doprowadził do chaosu w zakresie powoływania sędziów, wprowadzając do systemu tzw. neo-KRS, która wyznaczała na stanowiska kolejnych neosędziów, co doprowadziło nas do sytuacji, w której jesteśmy obecnie.

A sytuacja to niewesoła, bo nawet PKW, wykonując postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, zastrzega, że nie przesądza o jej statusie. Ale w myśl obowiązujących przepisów jest zobligowana do postanowienia się zastosować, więc to robi. I pół Polski zaczyna się zastanawiać, co to oznacza.

Czytaj więcej

Donaldowi Tuskowi zabrakło instynktu i powściągliwości

Tak naprawdę ten węzeł gordyjski da się rozsupłać tylko w jeden sposób – ustawowo, reformując istniejące instytucje tak, aby zniknęły wątpliwości co do ich umocowania prawnego. I tak, nie da się tego zrobić bez współpracy z prezydentem – a obecna głowa państwa ma w tej kwestii inne zdanie niż większość rządząca, ponieważ Andrzej Duda brał udział w tworzeniu obecnego systemu, więc siłą rzeczy zamierza go bronić. Dochodzimy jednak do momentu, w którym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy to, że większość rządząca nie jest w danym momencie w stanie przeprowadzić zmian w prawie oznacza, że może je zacząć rozumieć na swój sposób, stając się ostatnią instancją tam, gdzie zazwyczaj instancją taką są sądy? Jeśli tak, to znajdziemy się w sytuacji, w której rząd staje się de facto omnipotentny – czyli w sytuacji, przed którą obecna większość rządząca przestrzegała przez osiem lat rządów PiS. Czyli wszystko musiało się zmienić, aby wszystko zostało po staremu.

Ten węzeł gordyjski da się rozsupłać tylko w jeden sposób – ustawowo, reformując istniejące instytucje tak, aby zniknęły wątpliwości co do ich umocowania prawnego

Ćwiczenie myślowe dla obrońców działań rządu: To co dziś robią „nasi”, jutro może zrobić PiS

Obrońcom takiego stanowiska, w imię tego, że tym razem w roli omnipotentnego rządu są „nasi”, polecam ćwiczenie myślowe polegające na odwróceniu ról. Załóżmy, że wybory prezydenckie wygra kandydat koalicji rządzącej, która zreformuje wymiar sprawiedliwości, po czym do władzy doszedłby PiS, który zyskałby dzięki temu większość w PKW i odebrał subwencję KO. Koalicja Obywatelska odwołałaby się do – zreformowanego – Sądu Najwyższego, który przyznałby jej rację, a premier Mateusz Morawiecki bądź Przemysław Czarnek napisałby: pieniędzy nie będzie, bo my mamy inną wizję SN. A niestety jesteśmy na najlepszej drodze, by taki scenariusz groził nam przy każdej zmianie władzy.

Po tym jak PKW wykonała postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN premier Donald Tusk dokonał błyskawicznej wykładni tej uchwały w serwisie X, sprowadzającej się do słów „pieniędzy nie ma i nie będzie”.

Tym samym po raz kolejny, w imię walki o praworządność, obecna większość czyni z rządu ostatnią instancję w rozstrzyganiu spraw, które należą do kompetencji zupełnie innych organów – w tym przypadku PKW i SN. Problem w tym, że systemy, w którym różne instytucje podejmują różne decyzje, a na końcu ostateczne słowo należy do rządu, nie są wprawdzie czymś nieznanym, ale zazwyczaj nie określa się ich mianem demokratycznych.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Estera Flieger: Czego boję się w kampanii prezydenckiej
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump o wojnie w Ukrainie. "Może trwać i za rok"
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nic, co dane, nie będzie zabrane. Chyba że jesteś Ukraińcem
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy jeszcze nas interesuje los Polaków z Białorusi?
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Komentarze
Bogusław Chrabota: Stanowski. Nihilizm i małpiarnia
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej