Gdy kilkanaście dni temu miałem przyjemność prowadzić debatę na Uniwersytecie Warszawskim dotyczącą umiędzynarodowienia polskiej nauki, w pewnym momencie zacząłem się obawiać, że stracę kontrolę nad bezpieczeństwem jej uczestników. W chwili, gdy pojawił się temat zmiany polityki wizowej wobec zagranicznych studentów, w stronę przedstawiciela MSZ posypało się wiele pytań i zarzutów ze strony magnificencji rektorów i prorektorów. Od pretensji, że byli decyzjami dotyczącymi wytycznych dla konsulów zaskoczeni, po stwierdzenia, że uczynienie zadość nowym zasadom to iście syzyfowa praca.
Zawiniły uczelnie widma, rykoszetem dostają uniwersytety
W tej gorącej debacie zbiegają się bowiem różne bolączki naszej rzeczywistości. Z jednej strony niż demograficzny sprawia, że wiele uczelni reperuje swoje budżety, kształcąc w Polsce studentów z innych, często dalekich krajów. Z drugiej – polska wiza studencka stała się dla przybyszów z krajów Azji czy Afryki łakomym kąskiem, bo dawała możliwość legalnego pobytu, pracy w naszym kraju, a często później wyjazdu do innych państw Unii Europejskiej. I znów zaradność jednych sprawiała kłopoty innym. Bo uczelnie widma, de facto sprzedając możliwość studiowania za lewe wizy studenckie, doprowadziły do reakcji państwa, na której mogą ucierpieć renomowane uniwersytety i akademie.
Czytaj więcej
Trzy a nawet cztery razy mniej wydanych polskich wiz dla studentów z zagranicy w tym roku – najwięcej odmów dostają Pakistańczycy, Jemeńczycy, Bangijczycy – wynika z danych MSZ dla „Rzeczpospolitej”.
I znów – jak to w Polsce – przy braku polityki migracyjnej państwa równowagę osiągamy dzięki działaniom rynku, ale też cwaniaków. A polityka migracyjna, zamiast być efektem namysłu całego kraju, decyzji polityków i zgody społecznej, staje się wypadkową różnych interesów i lobbies. Jakaś branża potrzebuje pracowników, to ich po prostu sobie ściąga, nie bardzo zważając na takie kwestie, jak narodowe bezpieczeństwo czy długofalowe strategie polskiego państwa. Ktoś robi interes na uczelniach widmo, to nagle wizy płyną do osób, które powinny najpierw zostać starannie sprawdzone przez polskie służby. A że kwestie wydawania wiz służyły przekrętom, wiemy doskonale, od kiedy rok temu wybuchła afera wizowa.
Polityka wizowa powinna być pochodną polityki migracyjnej. A jaka jest polityka migracyjna Polski?
Dziś jednak rykoszetem po aferze wizowej dostały renomowane polskie uczelnie. Czują się ofiarami walki z następstwami afery wizowej. Jeden z rozgoryczonych naukowców powiedział nawet, że z afery wizowej niektórzy starają się zrobić aferę uczelnianą i przerzucić na środowisko szkolnictwa wyższego odpowiedzialność za decyzje podejmowane w ostatnich latach przez pracowników MSZ. Dość powiedzieć, że szukanie winnego wydaje się dziś działaniem zupełnie spóźnionym.