W ostatnich dniach ukazały się dwa sondaże partyjnego poparcia – IBRiS dla „Rzeczpospolitej” i United Surveys dla Wirtualnej Polski – które mają jeden wspólny mianownik: pokazują, że chociaż od 15 października wydarzyło się wiele, to układ sił na polskiej scenie politycznej jest stabilny. Wprawdzie KO zdołała wyprzedzić PiS, co przez osiem lat było dla tej partii nieosiągalnym marzeniem, ale udało się to głównie kosztem „podgryzania” mniejszych koalicjantów.
Koalicja Obywatelska „łowi” w zasadzie wyłącznie na tych samych wodach, co Nowa Lewica i Trzecia Droga (zwłaszcza Polska 2050), przez co – paradoksalnie – jest na nie trochę skazana. Jeśli nie uda jej się bowiem, prośbą lub groźbą, zmusić przynajmniej jednego koalicjanta, by dołączył do jej list wyborczych w ramach jeszcze szerszej niż dotąd Koalicji Obywatelskiej, musi uważać, aby nie zepchnąć żadnego z aliantów pod próg. Bo wtedy grozi jej pyrrusowe zwycięstwo, na wzór wygranej PiS z 2023 roku.
Czytaj więcej
Skończył się sezon urlopowy (niesłusznie zwany ogórkowym) i wróciła polityka. Jaki obraz sceny wyłania się z nowego badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej”?
Sondaże: PiS nadal czai się za plecami KO. I ma potencjalnego koalicjanta
Bo gdy Donald Tusk dominuje koalicjantów w ramach teatru jednego aktora, w którym lubi występować w imieniu całego rządu, musi pamiętać, że PiS nadal czai się za plecami Koalicji Obywatelskiej, a dystans między obiema partiami mieści się w granicach błędu statystycznego. I PiS ma w zanadrzu potencjalnego koalicjanta. To Konfederacja.
Oczywiście, między PiS a Konfederacją są „rachunki krzywd”, jak choćby blokowanie formacji Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena dostępu do mediów publicznych w czasie, gdy PiS był przekonany, że będzie rządził do końca świata i o jeden dzień dłużej. Ale dziś polityczna arytmetyka pokazuje, że obie partie są sobie potrzebne, bo razem mogą realnie myśleć o przejęciu władzy – tak naprawdę to kwestia jeszcze paru kłótni w koalicji i np. zadyszki gospodarczej, które sprawią, że choćby Polska 2050 straci parę punktów na rzecz Konfederacji, a PSL na rzecz PiS (a tu przepływy elektoratów są jak najbardziej możliwe).