W Europie narasta problem nielegalnej migracji. I to nie tylko jako paliwo na potrzeby kolejnych kampanii wyborczych, ale w najprawdziwszym realu. Transfer ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki ostatnio się nasilił. O przyczynach można dyskutować, znaczenie ma z pewnością sezonowość przemytu, intensywniejszy jest latem, a zima za pasem. Istotnym czynnikiem wydaje się też profesjonalizacja procederu; na polskiej granicy z Białorusią mówi się wręcz o mafijności dziurawego systemu, dla którego „mur Błaszczaka” nie jest żadną barierą.
Z przemytem nie radzi sobie Frontex, a prasa podaje coraz bardziej niepokojące dane o liczbie ludzi pokonujących Morze Śródziemne. Jedyne rozwiązanie to nie samodzielne wzmacnianie lokalnych rygorów, ale wspólna polityka europejska. Możliwe, że prócz wielu innych rozwiązań niezbędne jest czasowe ograniczenie systemu Schengen i czasowe przywrócenie kontroli na wewnętrznych granicach krajów Unii Europejskiej. To rozwiązanie zastosowano już na południu Europy. Wygląda na to, że teraz czas na nasz region. Kontrole na granicy ze Słowacją wprowadziły Polska i Czechy. Mają zatrzymać przemyt ludzi szlakiem bałkańskim. Wyrywkowe kontrole wprowadzają też Niemcy. To z kolei reakcja na nieszczelne granice ich wschodniego sąsiada.
Czytaj więcej
Polska i Czechy, by zatrzymać nielegalną migrację, wznowiły kontrole na granicy ze Słowacją. Taką politykę popiera trzy czwarte Polaków – wynika z sondażu IBRiS.
Czyżby to powolny koniec systemu otwartych europejskich granic? Dla Polaków mogłoby to oznaczać symboliczny finał europejskiego marzenia; swoboda podróżowania była przecież jednym z najbardziej cenionych osiągnięć integracji. Dlatego z taką uwagą czytam sondaż o stosunku Polaków do przywrócenia kontroli na granicach. I tu szok: niemal 73 proc. badanych przywrócenie kontroli na granicach ocenia dobrze lub raczej dobrze. Tylko 17 proc. źle, ok. 10 proc. nie ma w tej sprawie zdania. Wyróżniają się wyborcy PiS, wśród których odsetek oceniających dobrze taką decyzję sięga 97 proc. W elektoracie opozycji to 66 proc., wśród niezdecydowanych – 58 proc. Prócz tej zasadniczej w innych grupach nie ma większych różnic. Może poza najmłodszymi, gdzie grupa zwolenników przywrócenia kontroli kurczy się do 57 proc. W zdecydowanej większości jesteśmy jednak „za”.
Sprawa jasna, choć pozostają pytania o przyczyny. Czy to efekt nasilającej się w Europie paniki i ksenofobii? Czy wręcz odwrotnie: skutek realnej oceny zagrożeń? A może jest jeszcze inaczej, badani są „za”, bo to jednak kontrole „czasowe”? Badania nie dają na te pytania odpowiedzi, ale jedno jest pewne. Populiści dostają superpaliwo do walki o władzę. Aż się tego boję, bo budzenie strachu przed migrantami to samonapędzający się wehikuł nienawiści.