Teraz zabiera się do pisania pamiętnika. Nie było to zakazane (nic nie było zakazane, gdyż wszelkie prawa dawno już zniesiono), ale nie wątpił, że jeśli go nakryją, dostanie karę śmierci lub przynajmniej 25 lat ciężkich robót”. To fragment powieści „Rok 1984” George’a Orwella, wydanej w 1949 r. W 2022 r. bardzo podobnie wygląda Białoruś Aleksandra Łukaszenki, który ciągle pisze prawo na nowo i wciąż zaskakuje. Teraz kara śmierci grozi nie tylko tym, którzy dokonali aktu terroryzmu, ale również tym, którzy dopuścili do siebie myśli o zamachach. I nie chodzi o terrorystów z pasami szahida, nie o zamachy bombowe. Chodzi o zamach na ustrój, który ma być wieczny i nietykalny. Niekontrolowane myśli i czyny społeczeństwa są dla dyktatury równie groźne jak bomby.

Wśród znanych białoruskich opozycjonistów, dziennikarzy czy blogerów prawie nie pozostało już takich, którzy nie zostaliby uznani za terrorystów. Albo przynajmniej za ekstremistów. Znana na całym świecie liderka opozycji Swiatłana Cichanouska dla reżimu Łukaszenki jest terrorystką. Tak samo jak były dyplomata i minister kultury Paweł Łatuszka oraz wielu innych działaczy demokratycznych. W ojczyźnie grozi im kara śmierci.

Czytaj więcej

Zmiana kodeksu karnego na Białorusi. Łukaszenko już wprost grozi przeciwnikom śmiercią

Nie ma już w kraju niezależnych portali czy witryn w sieciach społecznościowych, których redakcje nie zostałyby uznane za ekstremistyczne. Nadający z Polski bloger NEXTA (Stepan Puciła) i telewizja Biełsat – ekstremiści. Nadająca z Pragi białoruska redakcja Radia Swaboda również „rozsiewa ekstremistyczne treści”. W kraju Łukaszenki nie wolno tego czytać i przeglądać. A jeśli człowieka nakryją na tym służby, przejrzą telefon czy laptop i znajdą zakazane aplikacje oraz strony, to najpewniej wyślą do aresztu. Wyważali już drzwi i wkraczali do mieszkań nawet z powodu „niepoprawnych” komentarzy w sieci. Dlatego w inwigilowanej przez władze białoruskiej przestrzeni internetu już od dawna nikt nic nie komentuje. Nawet składając sobie życzenia wielkanocne, nie w każdym kontekście można było używać słowa „zmartwychwstanie”.

W państwie Łukaszenki nie wolno dopuszczać do siebie nawet myśli, że może być inna Białoruś. A „całą prawdę” opowie jedyna słuszna telewizja, której trzeba uważnie słuchać, siedząc na starej wersalce po ciężkim dniu pracy. Resztą się nie interesuj, człowieku, bo to ekstremiści i terroryści. Nie będzie dla nich żadnej litości.