Reklama
Rozwiń
Reklama

Zmiana kodeksu karnego na Białorusi. Łukaszenko już wprost grozi przeciwnikom śmiercią

Reżim Łukaszenki zmienia prawo i już wprost grozi swoim przeciwnikom najwyższą karą. Opozycję uznał za terrorystów.

Publikacja: 28.04.2022 21:00

Swiatłana Cichanouska dostała 21 kwietnia w USA prestiżową Nagrodę Czterech Wolności

Swiatłana Cichanouska dostała 21 kwietnia w USA prestiżową Nagrodę Czterech Wolności

Foto: afp

Sterowana przez Aleksandra Łukaszenkę Izba Reprezentantów (niższa izba parlamentu) przyjęła nowelizację kodeksu karnego. Chodzi o karę śmierci, która zgodnie z poprawkami może być stosowana już nawet w przypadkach, gdy do terroryzmu nie doszło, ale miały miejsce „zamiary dokonania aktu terrorystycznego”.

– Nie będzie rozmów z terrorystami i ekstremistami! A ci, którzy zachęcają, również odpowiedzą, i ucieczka z kraju ich nie uratuje – ogłosił deputowany kieszonkowego białoruskiego parlamentu Aleh Hajdukiewicz.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Ministerstwo Miłości Łukaszenki

To jedyny kraj w Europie, gdzie wykonywane są wyroki śmierci. Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) ma długą listę osób oskarżanych o terroryzm. Problem jednak polega na tym, że większość obecnych na tej liście nazwisk to opozycjoniści.

Prosto z Orwella

Jednym z pierwszych, którzy trafili na listę „terrorystów” po sfałszowanych wyborach prezydenckich 2020 r., był przebywający w Polsce znany opozycyjny bloger NEXTA (Sciapan Puciła). Wypchniętej z kraju liderce opozycji demokratycznej Swiatłanie Cichanouskiej takie zarzuty postawiono wiosną zeszłego roku.

Reklama
Reklama

– Łukaszenko wprowadza na Białorusi rzeczywistość przypominającą opowieści Orwella i czasy stalinowskie. Wprost już grozi przeciwnikom śmiercią – mówi „Rzeczpospolitej” Franak Wiaczorka, doradca Cichanouskiej ds. międzynarodowych. – Wykorzystując wojnę i brutalizm Putina wobec Ukrainy, Łukaszenko jeszcze bardziej zaostrza represje i pozwala sobie na to, na co nie zdecydowałby się w czasach pokoju – dodaje.

Białoruś to jedyny kraj w Europie, gdzie wykonywane są wyroki śmierci

W gronie ściganych przez służby „terrorystów” znalazł się opozycyjny bloger Anton Matolka (przebywa na Litwie) i dziesiątki innych białoruskich opozycjonistów. O terroryzm Mińsk oskarżył też Pawła Łatuszkę, byłego ambasadora Białorusi w Polsce i we Francji oraz byłego ministra kultury. Był jedynym tak wysokiej rangi urzędnikiem, który poparł protestujących w 2020 r. Uciekł do Polski i tu stoi na czele opozycyjnego Narodowego Zarządu Antykryzysowego. – Jestem w gronie 36 osób, razem ze Swiatłaną Cichanouską, oskarżanych o terroryzm, ale przecież wszyscy dobrze rozumieją, że to sprawy czysto polityczne. Jeszcze przed nowelizacją kodeksu karnego groziła nam kara śmierci – mówi „Rzeczpospolitej” Łatuszka. – A teraz już każdego będą mogli oskarżyć o terroryzm, nawet przeglądanie opozycyjnych stron może zostać uznane za przygotowanie do zamachu – dodaje.

Zastraszyć pozostałych

Zdaniem Łatuszki Łukaszenko próbuje jeszcze bardziej zastraszyć społeczeństwo, a przede wszystkim białoruskich partyzantów, którzy doprowadzili do paraliżu kolei i zakłócili plany Kremla podczas pierwszej fazy inwazji na Ukrainę. Niedawno KGB zatrzymało trzech mężczyzn, zarzucając im terroryzm na kolei. Teraz może grozić im najwyższa kara.

– Wygląda na to, że sytuacja wewnątrz systemu się destabilizuje i obawiają się utracić kontrolę. Dlatego zaostrzają narzędzia represyjne. Wygląda na to, że nadchodzi jakiś poważny kryzys – mówi Łatuszka. Nie wyklucza, że znajdujący się za granicą przeciwnicy reżimu mogą zaocznie zostać skazani na karę śmierci. A co z przeciwnikami reżimu, którzy pozostają na Białorusi i działają w podziemiu? Czy po nowelizacji prawa grozi im najwyższa kara? – Po Łukaszence już można się spodziewać wszystkiego. To człowiek, który niegdyś już tworzył szwadrony śmierci i mordował oponentów politycznych (chodzi o głośne porwania opozycjonistów w latach 1999–2000). Jest mnóstwo dowodów na to, że zleca też zabójstwa przeciwników poza granicami kraju – twierdzi były dyplomata.

Do prawdziwego zamachu terrorystycznego w historii niepodległej Białorusi doszło tylko raz – 11 kwietnia 2011 r. Wówczas na stacji „Październikowa” mińskiego metra doszło do eksplozji ładunku wybuchowego, zginęło 15 osób. Dwa dni później zatrzymano dwóch 26-letnich mieszkańców Witebska i tego samego dnia Łukaszenko obarczył ich winą. To był wyjątkowo szybki proces. Na karę śmierci skazano ich w listopadzie. Niezależne media z dystansem podchodziły do śledztwa prowadzonego przez służby Łukaszenki, wielu nie dowierzało wersji Mińska.

Reklama
Reklama

Matka jednego z oskarżonych dotarła do Komitetu Praw Człowieka ONZ, który wezwał białoruskie władze do wstrzymania się z wykonaniem wyroku. Ale Mińsk nie chciał czekać. Stracono ich 15 marca 2012 r. strzałem w tył głowy. A bliskim, zgodnie z obowiązującym na Białorusi prawem, nie powiedziano, gdzie zostali pochowani.

Polityka
Rzecznik Kremla napomina Polskę: W G20 nie ma miejsca na wypaczenia i politykę
Polityka
KE reaguje na zakaz wjazdu do USA dla pięciorga Europejczyków. Wśród nich unijny komisarz
Polityka
Donald Trump wchodzi na pomnik prezydenta Kennedy’ego
Polityka
„Zestaw danych 8”. Są nowe dokumenty w sprawie Jeffreya Epsteina
Polityka
Czy politycy niemieckiej AfD zbierają informacje cenne dla rosyjskiego wywiadu?
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama