Komisja Europejska czeka na wystąpienie Mateusza Morawieckiego w Parlamencie Europejskim oraz na czwartkowy szczyt Rady Europejskiej, aby wiedzieć, jakie naprawdę jest stanowisko Polski w sprawie sporu o sądownictwo. Po czwartkowej przemowie premiera w polskim Sejmie urzędnicy unijni wiedzą już, jaki jest przekaz do wewnątrz. Teraz czekają, jaki sygnał wyśle na zewnątrz.

Rzecz w tym, że obóz rządzący największy problem w relacjach z Unią ma wewnątrz. Bowiem nawet własny elektorat PiS nie bardzo kupuje wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, mówiącego, że Unia nas krytykuje w efekcie działań Rosji. Retoryka obozu władzy stoi w sprzeczności ze zdaniem większości jego wyborców. Pisałem już kiedyś w tym miejscu, jak podzielony jest w kwestii stosunku do Unii elektorat PiS. Jedna część to zatwardziali eurosceptycy, którzy wcale nie martwiliby się wyjściem z UE i dostają przyjemnych dreszczy, słysząc polityków wymawiających słowo „suwerenność". Drugą grupę można nazwać eurorealistami. Uważają, że trzeba trwać w Unii, póki płyną z niej pieniądze, ale jednocześnie sądzą, że Zachód jest dziś zgniły. Trzecia grupa to zdecydowani euroentuzjaści. To umiarkowany elektorat PiS, plasujący się gdzieś w centrum, który nie jest bezkrytyczny wobec rządów PiS, ale gorzej wspomina rządy Platformy. Ale kiedy Polska znajduje się w zbyt silnym zwarciu z Brukselą, zaczynają się obawiać o pozycję swego kraju.

Czytaj więcej

Unia ma dwa rozwiązania w sprawie Polski

Natomiast wyborcy Platformy, Polski 2050, Lewicy czy PSL są jednoznacznie proeuropejscy. PiS ma elektorat niezwykle podzielony, co jest dla niego niekorzystne. Podobnie było rok temu po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Wśród sympatyków PiS są bowiem zwolennicy całkowitego zakazu przerywania ciąży, zwolennicy tzw. kompromisu aborcyjnego oraz liberalizacji przepisów. Podzieleni byli w tej sprawie również np. wyborcy PSL, ale już elektorat Lewicy czy PO w większości stanowią zwolennicy liberalizacji przepisów dotyczących przerywania ciąży. PiS wówczas dramatycznie tracił w sondażach, ponieważ emocje większości były zupełnie inne niż program tej partii, który musiał godzić trzy różne stanowiska. Tak samo może być dziś. Wobec kolizji z Unią w sprawie sądów rządzący wydają się być przeciwko większości swoich zwolenników, którzy mają stanowisko jednoznaczne – chcemy w Unii pozostać. To daje proeuropejskiej opozycji znacznie lepszy punkt wyjścia do mobilizowania wyborców przeciwko partii rządzącej, podobnie jak to było rok temu. Ton wypowiedzi Mateusza Morawieckiego w Europie tego nie zmieni.