Polacy poznali siłę swojego głosu i postanowili jej użyć. Wbrew jękom malkontentów, którzy twierdzili, że ostra i zajadła kampania wyborcza zniechęci ludzi do głosowania, stało się inaczej. To właśnie wyrazistość liderów, ich wszechobecny spór uświadomił Polakom, że wybory to coś ważnego, coś, w czym należy brać udział.
Wynik głosowania to wielki sukces Donalda Tuska. Po pierwszym niemrawym okresie kampanii lider PO nagle się obudził. Przełomowym momentem była debata z Jarosławem Kaczyńskim, w której Tusk pokazał się jako polityk dojrzały, skuteczny, znakomicie wykorzystujący słabości i błędy przywódcy PiS. Tusk potrafił zachować tę przewagę aż do końca. Najważniejsze, że uzyskał bardzo silny mandat do rządzenia i zmieniania kraju.
Ale prawdziwa chwila prawdy dla Tuska dopiero nadchodzi. Dopiero posiadanie władzy, ponoszenie odpowiedzialności za decyzje, przezwyciężanie, niechętnych reformom, grup interesu pozwala ocenić charakter polityka.
Czas, w którym Platforma zdobywała poparcie za bycie anty-PiS-em, się skończył. Żadna inna partia nie cieszyła się już dawno takim zaufaniem wyborców. Paradoks chce, że zdobyło je ugrupowanie liberalne, które ma szansę rozszerzyć przestrzeń wolności gospodarczej w Polsce.
Wkrótce się przekonamy, czy PO potrafi z taką samą determinacją jak PiS walczyć z patologiami państwa, jednocześnie unikając jego błędów: nadmiernego upartyjnienia państwa, nieudolności w zarządzaniu, chaotycznej polityki personalnej. Dziedzictwo postkomunizmu jeszcze nie zostało zwyciężone.