Bo przecież nawet mistrzom odwracania kota ogonem trudno będzie inaczej – czyli jako klęskę polityki poprzedniego rządu – zinterpretować rezultaty zaprezentowanego w środę przez tę fundację raportu “Barometr korupcji 2007?. A wyniki te dowodzą, że o ile w 2005 r. do wręczenia łapówki w ostatnich latach przyznało się 15 proc. ankietowanych Polaków, o tyle w 2006 i 2007 r. już tylko 9 proc.
Niemal identyczny wniosek płynie z prac Transparency International, która co roku mierzy poziom indeksu percepcji korupcji. Kiedy w 1996 r. nasz kraj pierwszy raz sklasyfikowano w tym indeksie, czyli w rankingu najbardziej skorumpowanych państw świata, zdobyliśmy 5,57 punktu (w skali od 10 do 0, w której 10 oznacza brak korupcji, a 0 – jej najwyższy poziom). Od tamtej pory ustawicznie spadaliśmy w tym zestawieniu, aż w 2005 r. osunęliśmy się do poziomu 3,4 punktu. I dopiero w 2006 r. pierwszy raz w historii Polska uzyskała lepszy wynik niż rok wcześniej, bo 3,7 punktu, a w 2007 r. jeszcze nieco lepszy, bo 4,2 punktu.
A cóż to takiego działo się w Polsce w latach 2006 – 2007? Aż strach pomyśleć, bo przecież szalał u nas wówczas reżim kaczystowski, który dyktafonem Zbigniewa Ziobry oraz kominiarką i kamerą telewizyjną Mariusza Kamińskiego wypalał korupcję do gołej ziemi, aż wreszcie sam padł pod ciężarem własnej prokuratorskiej zapalczywości.
Szczęśliwie tamte czasy przeszły do historii, a przed nami epoka walki z korupcją za pomocą miotaczy miłości oraz rozpylaczy zaufania. Walki prowadzonej przez gotowych na wszystko specjalistów od umorzeń i zwolnień (z aresztów), jednym słowem: przez adwokatów w prokuratorskiej skórze.
I już wkrótce – bo w przypadku Transparency International w październiku 2008 i 2009 r., a w przypadku Fundacji Batorego w styczniu 2009 i 2010 r. – poznamy skutki tej bezprecedensowej kampanii.